wtorek, 24 czerwca 2014

rozdział dziewiąty: WSZĘDZIE DOBRZE, ALE W GÓRACH NAJLEPIEJ

Następnego dnia po balu zarządziłam sprzątanie. Ania i Kris "są zajęci", więc nie mogą pomóc. Roszpunka z Julianem muszą pilnie wracać do domu, bo Ross zapomniała patelni. Tylko Hans dzielnie pomagał mi w porządkach. Cały czas myślałam o smoku i o tym spojrzeniu. Ono mówiło wszystko, więcej niż tysiąc słów. Przypomniałam sobie o zamku w górach, gdzie "umówiłam" się z gadem.

-Halo, ziemia do Elsy! -Hans pomachał mi rozbawiony przed oczami -O czym tak myślisz?

-Ahh... o wszystkim. Mam mętlik w głowie. To co się wczoraj stało... I jeszcze te papiery... Uhh! -głowa mnie rozbolała na myśl o dokumentach do wypełnienia.

-Och El, też zastanawiam się co to mogło być, a z tymi papierami sobie poradzimy. -uśmiechnął się do mnie, a ja odpowiedziałam tym samym.

Zbliżał się zmierzch. Ania się znalazła, ale była zmęczona, więc poszła spać. Siedziałam w fotelu podpisują jakieś dokumenty, chyba wymiany towarów. Sekundę potem poczułam na policzku pocałunek.

-Jak ci idzie? -zapytał książę.

-Uh, znośnie. Prawie kończę, czekaj gdzie jest zaświadczenie odbioru lnu? Ah, właśnie podpisałam. -westchnęłam kręcąc głową zdenerwowana na moje roztargnienie.

-Nie jesteś dzisiaj sobą. Powiesz, co się stało czy mam zgadywać?

-Nic, ja po prostu... -"I co mu powiem, że mam bzika na punkcie smoka, który mógł mnie zabić?" pomyślałam -Mam mnóstwo do przemyślenia. No wiesz kupno towarów, sprzedaż, te rzeczy... -Hans pokiwał głową.

-No tak... W takim razie idź się położyć. ja posprzątam papiery, a ty pomyślisz. -przytaknęłam z ulgą.

-Dobranoc. -pocałowałam ukochanego w policzek.

-Miłych snów. -powiedział odprowadzając mnie wzrokiem do drzwi.

Mimo wyraźnej chęci nie mogłam zasnąć. Te oczy... Kiedy je sobie przypomniałam wyskoczyłam z łóżka i ubrałam się w swoją starą sukienkę, powstałą kiedy to pierwszy raz zaznałam wolności. Włosy zaplotłam w warkocz. Wyglądałam dokładnie tak samo jak wtedy. Już miałam wychodzić, ale zawróciłam i napisałam krótki i nie jasny liścik.


Droga Anno,


Jestem w górach, w moim lodowym pałacu. Muszę przemyśleć kilka spraw. Podczas mojej nieobecności to ty sprawujesz władzę. Zostało do podpisania parę dokumentów. Wrócę za parę dni. Nie martwcie się o mnie, nic mi nie będzie. Przeproś ode mnie Hansa.


Kocham Was, Elsa


Zostawiłam list na poduszce i wyszłam tarasem. Nie wzięłam konia. Szłam piechotą. Po kilku godzinach potarłam do pałacu. Był taki jakim go zostawiłam. No prawie. Schody były połamane, dach z dziurami i powybijane okna. Od razu zabrałam się za porządki. Kiedy wszystko było gotowe usiadłam na lodowym tronie. Po jakimś czasie usłyszałam znajomy już ryk. "To ten smok!" pomyślałam podekscytowana. Wybiegłam czym prędzej z pałacu i zobaczyłam go. Miał wielkie błękitne skrzydła i majestatyczny łeb, tułów wielkości dwóch karet. Po wylądowaniu zbliżył się polizał mnie. Z wahaniem poklepałam go po pysku. Jego spojrzenie było takie inteligentne. Miałam pewność, że zwierzę rozumiało każde moje słowo. Spróbowałam przemówić do gada.

-Jestem Elsa. Chciałabym wiedzieć jak ty się nazywasz.

Gad słysząc to napisał ogonem jakieś słowo. Trudno było je rozczytać, ale po wielu próbach udało się.

-Spark? Iskra? Czy tak się nazywasz? -stwór pokiwał łbem.


***


Od tamtej chwili minęło kilka dni. Elsa i Iskra były nierozłączne. Okazało się też, że Spark to nie jest zwyczajny smok, mogła się zmieniać w jaszczurkę, węża, krokodyla... jednym słowem mogła być gadem jakim jej się tam podobało. Najczęściej była smokiem i jaszczurką. Siedziała na kobiety ramieniu i słuchała jej słów. Pokochała ją, chyba nawet z wzajemnością. Szybko się przed gadem otworzyła. Przygarnęła ją. Nadszedł czas powrotu do Arendelle. Królowa oznajmiła to swojej małej przyjaciółce, a ona wskoczyła Elsie na ramię i mocno się go uczepiła. Władczyni zaśmiała się i razem z jaszczurką ruszyła do domu. Spojrzała na lodowy pałac. Była smutna, że musi wracać, ale tęskniła też za Hansem i siostrą. Zdałam sobie sprawę, że dawno nie widziała Olafa, który był u swoich trzech koleżków Harrisa, Huberta i Hamisha *. Myśl o tych łobuziakach wywołała uśmiech na twarzy kobiety. Minęło może pół godziny, kiedy dotarły do bram pałacu. Dwie sekundy później Ania wisiała na szyi siostry.

-Matko masz mi tak nigdy więcej nie robić, rozumiesz! A!! Co to jest!! -Ania zaczęła krzyczeć na widok jaszczurki siedzącej na ramieniu Elsy.

-Anka uspokój się. To Iskra. -przedstawiła smoka dziewczyna.

-Iskra? Jest z tobą? O hej ja jestem Anka. -pogłaskała ze zdziwieniem smoka-jaszczurkę po pyszczku.

Następnego dnia wszystko wróciło do normy, ale w moim życiu pojawiła się Iskra, zmiennokształtna jaszczurka.




Harris, Hubert i Hamish* - Merida waleczna

4 komentarze:

  1. Trudno mi się to czytało, bo nienawidzę Helsy... czyli Elsa i Hans -.-
    Twój styl pisania jest całkiem przyjemny i płynny, jednak nie rozumiem, czemu robisz takie coś :

    o.o
    Powinno się robić tak:
    -przedstawiła smoczycę Elsa.
    Ponieważ to nie jest po polsku. Po myślnikach, a nie po jakiś trójkątach xD
    Ogólnie nie wiem jak to obiektywnie ocenić, ponieważ po prostu parring mi nie pasuje.
    Patrząc subiektywnie, rób to, co kochasz i pisz, bo widzę zadatki na książkę. Nie koniecznie o Helsie ;D
    Całuję zimno ;**
    Loony

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za radę. Kolejne rozdziały chyba ci się spodobają. ;3
      Całusy ;*

      Usuń
  2. Tęskniła za hansem?!?!??!?!?! Tęskniła za hansem?!?!?!??! Ty chyba nie wiesz co piszesz!!!!!! (Spokojnie spokojnie uspokuj się to tylko fajne opowiadanie na którym masz bzika ;) ) podiba mi się Iskra. Jest taka słodka. Całuje :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie podoba mi się, że tęskniła za Hansem! A Iskra jest taka uroća.... :3

      Usuń