Ten tydzień jest najgorszym tygodniem mojego życia. Non stop płaczę i nie mogę zapomnieć Hansa, w końcu go kochałam. Wyszłam na balkon, rozmyślając o swoich błędach. Oparłam się o balustradę. Nie mogłam powstrzymać łez.
-Boję się... Nie chcę tak...
-Nie musisz się już bać. -na poręczy stał ubrany na brązowo białowłosy chłopak, a w ręku miał jakiś oszroniony kij.
-Kim jesteś?! -gwałtownie się odsunęłam, kiedy chłopak wyciągnął do mnie rękę.
-Nazywam się Jack Frost. -zrobił pauzę -A ty?
-Ja... Ja jestem Elsa. -wydukałam. -Co tu robisz?
-Usłyszałem płacz, chciałem zobaczyć kto to, więc jestem. -odparł Jack wzruszając nonszalancko ramionami. -Teraz ty powiedz dlaczego płakałaś.
-No więc... Jakiś tydzień temu facet, którego kochałam wrócił po paru miesiącach z inną dziewczyną, a ja mu durna zaufałam. -oczy zaszły mi łzami.
-To przykre. -pokiwał głową ze współczuciem w głosie. -Ale czego się boisz? -zapytał.
-Samotności. -powiedziała tak cicho jak to było możliwe.
-Nie musisz się bać. -powiedział troskliwie.
-Łatwo ci mówić. -wywróciłam oczami i otarłam ręką łzy. -To nie ty po latach odizolowania zacząłeś w miarę normalnie żyć, i to nie ty zostałeś opuszczony przez kogoś, kto był całym życiem.
-Racja, ale wiem co to samotność i mogę ci pomóc. -ponownie wyciągnął do niej dłoń.
Miałam mętlik w głowie. Czy zaufać nieznajomemu? Czy mówi prawdę? Czy, czy...
-Nie bój się nigdy więcej. -powiedział.
Miał takie szczere i miłe spojrzenie. Nie miałam nic do stracenia. Tym razem chwyciłam jego dłoń.