poniedziałek, 1 września 2014

rozdział szesnasty: ŚNIEŻYCA W JADALNI

Chcę zadedykować ten rozdział Patrycji Jagiełło, mojej stałej czytelniczce. Dzięki, że to czytasz. Twoje komentarze wiele dla mnie znaczą i bardzo mnie motywują. Życzę miłego czytania. 


Buziaki ;*


"Mam tyle na głowie! Papiery od arcyksięcia von Szwiądękaunta. Jeszcze ślub. Szykuję salę i zapraszam gości w imieniu Anny i Kristoffa. Jakby tego było mało Olaf mało się nie roztopił w kotłowni! Tylko z Jackiem mogę się odstresować." Moje rozmyślania przerwało pukanie w szybę okna gabinetu. Podniosłam głowę i zobaczyłam mojego przyjaciela. Zaśmiałam się i podeszłam bliżej by otworzyć okno. Kiedy tylko to uczyniłam białowłosy obsypał mnie śniegiem.

-Ty głupku! -okrzyczałam go śmiejąc się -Nie normalny jesteś czy co?

-A żebyś wiedziała, że nie normalny. -zaśmiał się -Co dziś robimy?

-Nie mam bladego pojęcia. Ty coś wymyśl. -zdałam się na jego wyobraźnię.

-To pójdziemy do ogrodu i urządzimy bitwą na śnieżki.

-Ale za chwilkę, muszę jeszcze wypisać zaproszenie dla Czkawki...

-Jakie zaproszenie? -spojrzał mi przez ramię -To szykuje się bibka, a mnie nikt nie powiadomił! To żarty czy co Elsiu?! -udał urażonego.

-Nie, bo Ania zatwierdziła listę gości. A i proszę, nie mów mi per "Elsiu".

-Dobra, dobra. Załatwisz mi wejście na wesele i masz to jak w banku.

-Chciałbyś. -prychnęłam.

-No weź! Przedstaw mnie chociaż panie młodej. -znowu mina szczeniaczka.

-Niech ci będzie... Zaczekaj chwilę. Pójdę po siostrę.

Poszłam na poszukiwanie Anny. Pomyślałam, że może być w kuchni. I nie pomyliłam się. Piła kakao w meeeega kubku. Stanęłam w drzwiach i przyglądałam się z zadziwieniem jak moja siostra wypija ponad litr czekolady jednym duszkiem. Odwróciła się i zobaczyła mój wyraz twarzy.

-No co pić mi się chciało. -zaczęła się tłumaczyć. -Co tu robisz? Kakao?

-Nie, innym razem. Ktoś bardzo chce cię poznać.

-O, kto taki? Miły jest? Jak...

-Ania! Choć to się przekonasz. -przerwałam jej.

-No to ruchy! -wypadła z kuchni ciągnąc mnie za rękę.

-Jest w gabinecie. To mój przyjaciel, więc opanuj trochę emocje. Dobrze?

-Oki doki. Chłopak? -szturchnęła mnie.

-Chłopak, który jest moim przyjacielem.

Weszłyśmy do gabinetu. Jack stał pod oknem z kapturem na głowie. Powoli odwrócił się w naszą stronę.

-Siemka. Jestem...

-O matko! To ty! Ja nie mogę! Elsa to jest serio ON!

-Anka! Stop! O co ci chodzi? -byłam równie zaskoczona co Jack.

-Sorki. Po prostu pamiętam cie z dzieciństwa.

-Że co? -zgłupiałam.


-Nie pamiętasz? Bawiłyśmy się z Jackiem w dzieciństwie.

-Czekaj, czekaj. To dlatego tu wszystko jest takie dziwnie znajome...

-To my się już znaliśmy? -wróciły do mnie wspomnienia -Tak, rzeczywiście! Pamiętam zawsze zimą do nas przychodziłeś!. -uśmiechnęłam się do nich szeroko.

Zaczęliśmy wspominać. W między czasie do pokoju wpadł Olaf. Jack tylko stał z rozdziawioną buzią i patrzył na niego.

-Pamiętam go. -powiedział Jack -Często lepiliśmy podobnego bałwana. Pamiętasz Elso? -zapytał.

-Tak. Bawiliśmy się z nim póki nie topniał.




-Ale ja się nie topię. -zaprotestował Olaf.

-Jakim on cudem gada? -Jack był pod wrażeniem.

-To Elsa mnie ulepiła, od co. -pochwalił się. I Puszka też.

-Puszek? Zawołacie go tu?

-Nie!! -zawołałyśmy jednocześnie.

-Puszek się nie mieści. I lubi gonić Anie. -wyjaśnił bałwan.

-Trzeba sobie radzić no nie? -wzruszyłam ramionami.

Jack chciał coś jeszcze powiedzieć, ale przerwało mu pukanie do drzwi.

-Królowo Elso, kolacja już czeka! -usłyszałam głos lokaja.

-Dziękuję Martinie. Już idziemy. -odpowiedziałam.

-Kolacja, tak? -Jack poklepał się po brzuchu.

-Mam nadzieję, że służba nie dozna zbyt dużego szoku. -mruknęłam.

Ruszyliśmy do jadalni. Pouczyłam jeszcze Frosta żeby się zachowywał jak człowiek przy stole. Weszliśmy do środka. Najwyraźniej pamiętał zamek, bo wiedział dokąd ma iść. Zajęliśmy miejsca. Chwilę później wpadł zdyszany Kristoff. Ania poderwała się z miejsca i rzuciła chłopakowi na szyję. Kiedy się odsunęła zobaczył naszego gościa. Zdziwił się bardzo. Przedstawiłam mu białowłosego. Zjedliśmy kolację, rozmawiając. Nawet nie zauważyłam kiedy Iskra znalazła się na moim ramieniu.

-Elso, masz na ramieniu jakiegoś robala. -powiedział Jack.

-To nie robak tylko jaszczurka i ma na imię Spark. -pogłaskałam ją po pyszczku.

Przez te całe zamieszanie ze ślubem całkiem o niej zapomniałam. Minutę po pojawieniu się Iskierki przez okno coś wpadło. Była to strzała i leciała prosto na mnie. Iskra zmieniła się w krokodyla już zeskakując z mojego ramienia. Zionęła lodem i strzała znalazła się na środku stołu. Wszyscy zerwaliśmy się z miejsc i podbiegliśmy pod ścianę. Czekaliśmy, ale nic się nie działo.

-To już wiem czemu tak lubisz tego gada. -mruknął Frost ze ściśniętym gardłem.

Podeszłam do smoka i zaczęłam ją uspokajać. Jack cały czas mnie ubezpieczał.

-Iskra. Już dobrze, nic nam już nie grozi. Wracaj na ramię. -wykonała moje polecenie.

Wyszliśmy i zwołaliśmy straż. Poszliśmy odpocząć do pokoju dziennego. Kris wyciągnął zza pasa strzałę. Położył ją na stole. Ania ją chwyciła.

-Tu pisze:"Pozdrowienia dla moich ukochanych". Co to może znaczyć?

-Mnie się pytasz? -mruknął zamyślony Kris.

Milczeliśmy dłuższą chwilę. Cisza przepełniona była strachem i niepewnością. Myślałam, kto mógł zrobić coś takiego. Doszłam do jednego wniosku. Spojrzałam na siostrę. Ona chyba myślała o tym samym.

-Hans. -wyszeptałyśmy z bólem.

-To on złamał nam obu serce. -szepnęłam.

-Co za gnida! -wykrzyczał Kristoff.

Zaczęliśmy przekrzykiwać jedno przez drugie. Określaliśmy mojego byłego. Tylko Jack nic nie mówił. Obracał w rękach strzałę. Nagle zbladł bardziej. Nie myślałam, że to możliwe, a jednak. Jack był przerażony.

-A jeśli to nie tylko Hans. -spojrzał nam po kolei w oczy.

-Jak nie on to kto? -zapytała Anna.

-Hans sterowany przez Mroka.

-O nie... -ja również zbladłam.

-Kto to taki ten cały Mrok? -Kris zmarszczył brwi.

Opowiedzieliśmy im o Pitchu, o koszmarach i o zwycięstwie Strażników. Słuchali w skupieniu. Postanowiliśmy wezwać pozostałych Strażników Marzeń. Białowłosy stwierdził, że trzeba to zrobić jak najszybciej. Zwiększyłam straż pałacową. Nikt nie mógł teraz ucierpieć. Ania wpadła na pomysł żeby ściągnąć tu Czkawkę, Roszpunkę, Meridę i Kidę. Każdy miał zajęcie. Ja wysłałam gołębie do znajomych, Kristoff oporządzał konie i Swena, Anna pomagała uprzątnąć bałagan w jadalni, a Jack poleciał ściągnąć tu Strażników. Iskra cały czas patrolowała królestwo. Byliśmy tymczasowo bezpieczni, ale co będzie jutro? Co szykują Mrok i Hans? Czy powinniśmy się bać? To się jeszcze okaże...

3 komentarze:

  1. Rozdział świetny i co dostane zaproszenie?Mniejsza z tym dziękuje za dedykacje widze,że rozdział dla mnie bo długi hehe.Dziewczyno jeśli chodzi o opowiadanie rozwijasz się i coraz lepiej piszesz oraz opisujesz,może i tego nie widzisz,ale ja widze.Mogłaś jeszcze bardziej pogłębić i rozwinąć końcówkę,ale i tak jest naprawde dobrze.Oby tak dalej.Naprawde życzę Ci dużo weny i żeby dużo ludzi Cię czytało,szczególnie fani Jelsy.Mogłas jeszcze wyraźniej i bardziej rozbudwać wtedy kiedy Anna dowiedziała się że ma przyjaciela mogłas napisać,że Anna po drodze do pokoju wypytuje ją jaki jest i czy jest jej chłopakiem no wiesz,ale naprawde super to tylko drobne szczegóły no to co do następnego<3

    OdpowiedzUsuń
  2. zaproszenie masz już w garści ;P dzięki, że mnie motywujesz. staram się pisać jak najlepiej. ściskam "u"

    OdpowiedzUsuń
  3. Oczy miałam O.O <-- o takie super rozdział podobało mi się gdy Iskra zmieniła się w krokodyla a reszta patrzyła na nią z przerażeniem juz wyobrażam sobie ich miny hihihi :) <3 kocham tego bloga xD

    OdpowiedzUsuń