-Tak. Będzie cudownie, zobaczysz. Wszystko pójdzie po naszej myśli. -zapewniałam ją bez przerwy -Stój spokojnie. Mam ci upiąć włosy czy nie?
-Yy... co tak, tak. -nie mogła usiedzieć w miejscu.
-Jak tak dalej pójdzie to się spóźnisz na własny ślub.
-Och, Elso! Tak się cieszę, że to już dziś! Tyle na to czekałam. Dziękuję ci. -wyrzuciła z siebie.
SUKNIA ŚLUBNA ANNY |
-Za co? -spytałam -Jesteśmy przecież siostrami. To oczywiste, że cię wspieram. A teraz Aniu, idziemy. -przyjrzałam się jeszcze siostrze, była piękna. Miała na sobie ciemnoczerwoną suknię, która była ozdobiona kwiatami w odcieniach czerwieni. Suknia została rozkloszowana ku dołowi i przepleciona komponującymi się wstążkami. Włosy były upięte na czubku głowy, a między poszczególne pasma wpleciono kwiaty koloru czerwonego. Zapierała dech w piersiach.
Ruszyłyśmy prosto do ogrodu gdzie miała odbyć uroczystość. Wszystko wyglądało jak z bajki. Ruszyłam pod rękę z Anną po czerwonym dywanie. Oddychała ciężko, z resztą ja podobnie. Parę sekund później usłyszałyśmy melodię marszu ślubnego. Roszpunka ruszyła chwilkę przed nami ubrana w sukienkę do kolan. Pokiwałam do Anki głową i ruszyłyśmy. Wszyscy wstali na nasz widok. Naprzeciwko nas czekał Kristoff. Stał z lekkim poddenerwowaniem na twarzy, ale był też bezgranicznie zachwycony widokiem panny młodej. Byłyśmy już o krok od ołtarza. Kris wyciągnął rękę do ukochanej, a ona chwyciła jego dłoń. Ceremonia odbyła się bez zarzutu. Niedługo po zakończeniu ślubu przenieśliśmy się do sali balowej. Nie rozpisując się zbytnio, wszystko poszło po naszej myśli. Goście dobre się bawili. Ja zresztą też. Prawie cały wieczór przetańczyłam z Jackiem. Magia tego wieczoru udzieliła się wszystkim. Czkawka rozmawiał tylko z Meridą, zresztą nie dziwi mnie to. Od kiedy się poznali patrzą się na siebie z widocznym zainteresowaniem. Pod koniec nocy, tak nocy zabawa trwała do rana, nowożeńcy odjechali karetą w podróż poślubną. Udali się do portu i popłynęli statkiem do miasteczka niedaleko zamku Roszpunki. Goście powoli udawali się na spoczynek. Sama miałam na to ochotę. Byłam już w swoim pokoju, do którego odprowadził mnie mój partner. Już miałam się położyć, kiedy na poduszce znalazłam liścik. Myślałam, że zemdleję. Od razu pobiegłam szukać Jacka. Nie znalazłam go, ale za to wpadłam na Zająca Wielkanocnego.
-Elsa? Stało się coś? -przyjrzał mi się uważnie.
Nie byłam w stanie nic powiedzieć, więc pokazałam mu kartkę. Patrzyłam tylko jak otwiera oczy szerzej. Był równie przerażony tym co przeczytał jak ja. Szybko się jednak opanował.
-Trzeba zwołać naradę. -zarządził, ale nie byłam w stanie zrobić choćby kroku. -Choć. -pociągnął mnie za rękę.
Najpierw zaszliśmy do Mikołaja i Piaskowego Ludka. Oprzytomniałam trochę. Odwiedziłam Kidę i poprosiłam ją, żeby zwołała resztę do sali tronowej. Poszłam z Zającem na miejsce spotkania. Próbował mnie uspokoić, ale na niewiele się to zdało. Czekaliśmy już tylko na Jacka i Ząbek, która po niego poszła. Kiedy przyszli Jack wyglądał na zaniepokojonego. Podszedł do mnie. Zobaczył moją rękę w uścisku Zająca, co nie przypadło mu chyba do gustu. Ale kiedy mi się przyjrzał uznał, że nie warto nic mówić i przytulił mnie po siebie.
-Wiec o co tyle hałasu? -spytał Milo.
GARNITUR KRISTOFFA |
Ruszyłyśmy prosto do ogrodu gdzie miała odbyć uroczystość. Wszystko wyglądało jak z bajki. Ruszyłam pod rękę z Anną po czerwonym dywanie. Oddychała ciężko, z resztą ja podobnie. Parę sekund później usłyszałyśmy melodię marszu ślubnego. Roszpunka ruszyła chwilkę przed nami ubrana w sukienkę do kolan. Pokiwałam do Anki głową i ruszyłyśmy. Wszyscy wstali na nasz widok. Naprzeciwko nas czekał Kristoff. Stał z lekkim poddenerwowaniem na twarzy, ale był też bezgranicznie zachwycony widokiem panny młodej. Byłyśmy już o krok od ołtarza. Kris wyciągnął rękę do ukochanej, a ona chwyciła jego dłoń. Ceremonia odbyła się bez zarzutu. Niedługo po zakończeniu ślubu przenieśliśmy się do sali balowej. Nie rozpisując się zbytnio, wszystko poszło po naszej myśli. Goście dobre się bawili. Ja zresztą też. Prawie cały wieczór przetańczyłam z Jackiem. Magia tego wieczoru udzieliła się wszystkim. Czkawka rozmawiał tylko z Meridą, zresztą nie dziwi mnie to. Od kiedy się poznali patrzą się na siebie z widocznym zainteresowaniem. Pod koniec nocy, tak nocy zabawa trwała do rana, nowożeńcy odjechali karetą w podróż poślubną. Udali się do portu i popłynęli statkiem do miasteczka niedaleko zamku Roszpunki. Goście powoli udawali się na spoczynek. Sama miałam na to ochotę. Byłam już w swoim pokoju, do którego odprowadził mnie mój partner. Już miałam się położyć, kiedy na poduszce znalazłam liścik. Myślałam, że zemdleję. Od razu pobiegłam szukać Jacka. Nie znalazłam go, ale za to wpadłam na Zająca Wielkanocnego.
-Elsa? Stało się coś? -przyjrzał mi się uważnie.
Nie byłam w stanie nic powiedzieć, więc pokazałam mu kartkę. Patrzyłam tylko jak otwiera oczy szerzej. Był równie przerażony tym co przeczytał jak ja. Szybko się jednak opanował.
-Trzeba zwołać naradę. -zarządził, ale nie byłam w stanie zrobić choćby kroku. -Choć. -pociągnął mnie za rękę.
Najpierw zaszliśmy do Mikołaja i Piaskowego Ludka. Oprzytomniałam trochę. Odwiedziłam Kidę i poprosiłam ją, żeby zwołała resztę do sali tronowej. Poszłam z Zającem na miejsce spotkania. Próbował mnie uspokoić, ale na niewiele się to zdało. Czekaliśmy już tylko na Jacka i Ząbek, która po niego poszła. Kiedy przyszli Jack wyglądał na zaniepokojonego. Podszedł do mnie. Zobaczył moją rękę w uścisku Zająca, co nie przypadło mu chyba do gustu. Ale kiedy mi się przyjrzał uznał, że nie warto nic mówić i przytulił mnie po siebie.
-Wiec o co tyle hałasu? -spytał Milo.
-O to co Elsa znalazła w swoim pokoju. -powiedział Królik.
-Co znalazła? -spytał Julian, a wszyscy wlepili we mnie wzrok.
Zając odchrząknął i zaczął czytać liścik.
Droga Elso!
Na wstępie informuję cię iż nie pozostawię niedokończonych spraw. Pewnie zastanawiasz się co mam na myśli. Już wyjaśniam. Znalazłem potężnego przyjaciela, który bardzo chce mi pomóc zniszczyć ciebie i twoich bliskich. Tak, bardzo tego pragnę. Powód jest bardzo prosty. Otóż kiedy przybyłem do Arendelle w towarzystwie Susane, ty potraktowałaś mnie jak psa. Pewnie uważasz, że miałaś takie prawo, ale tu się mylisz. Zniszczę ciebie i twoją rodzinę. Zniszczę królestwo, a twoje życie stanie się koszmarem. Pozdrawiam.
Hans
Kiedy skończył czytać nastała cisza. Była gorsza niż najgłośniejszy krzyk. Słysząc to na głos miałam wrażenie, jakby ktoś uderzył mnie w twarz. Byłam przerażona, z resztą nie tylko ja. W głowie miałam tyle różnych złych scenariuszy. Anna i Kristoff ledwie wyjechali w podróż poślubną. Mogli być w niebezpieczeństwie! Myśli kłębiły mi się. Bałam się, moja siostra mogła być w niebezpieczeństwie! Jack przytulił mnie mocniej i otarł łzę spływającą po moim policzku. Nie zdawałam sobie sprawy, że płaczę. Sekundę później nie mogłam już powstrzymać szlochu. Miałam dość. Chciałam cofnąć czas. Chciałam żeby Hans nie istniał. Ale on był, wiedziałam o tym za dobrze. Cisza trwała jeszcze tylko parę minut.
-Trzeba wzmocnić ochronę. -zaczął Czkawka, który jako pierwszy się otrząsnął
-Co znalazła? -spytał Julian, a wszyscy wlepili we mnie wzrok.
Zając odchrząknął i zaczął czytać liścik.
Droga Elso!
Na wstępie informuję cię iż nie pozostawię niedokończonych spraw. Pewnie zastanawiasz się co mam na myśli. Już wyjaśniam. Znalazłem potężnego przyjaciela, który bardzo chce mi pomóc zniszczyć ciebie i twoich bliskich. Tak, bardzo tego pragnę. Powód jest bardzo prosty. Otóż kiedy przybyłem do Arendelle w towarzystwie Susane, ty potraktowałaś mnie jak psa. Pewnie uważasz, że miałaś takie prawo, ale tu się mylisz. Zniszczę ciebie i twoją rodzinę. Zniszczę królestwo, a twoje życie stanie się koszmarem. Pozdrawiam.
Hans
Kiedy skończył czytać nastała cisza. Była gorsza niż najgłośniejszy krzyk. Słysząc to na głos miałam wrażenie, jakby ktoś uderzył mnie w twarz. Byłam przerażona, z resztą nie tylko ja. W głowie miałam tyle różnych złych scenariuszy. Anna i Kristoff ledwie wyjechali w podróż poślubną. Mogli być w niebezpieczeństwie! Myśli kłębiły mi się. Bałam się, moja siostra mogła być w niebezpieczeństwie! Jack przytulił mnie mocniej i otarł łzę spływającą po moim policzku. Nie zdawałam sobie sprawy, że płaczę. Sekundę później nie mogłam już powstrzymać szlochu. Miałam dość. Chciałam cofnąć czas. Chciałam żeby Hans nie istniał. Ale on był, wiedziałam o tym za dobrze. Cisza trwała jeszcze tylko parę minut.
-Trzeba wzmocnić ochronę. -zaczął Czkawka, który jako pierwszy się otrząsnął
-Nie możemy pozwolić żeby jakiś tam dupek wchodził nieproszony do zamku.
-Ba! Do pokoju! -Mikołaj zawtórował mu.
-Ale co możemy zrobić? -spytał Kida -Możemy jedynie patrolować okolicę. Mogę sprowadzić kilka maszyn obronnych z Atlantydy. -zaproponowała.
-Wątpię by to było teraz potrzebne, ale będziemy o tym pamiętać. -myślał na głos Zając -Ale musimy być gotowi na wszystko.
-Może powinniśmy się z tym przespać. Jutro to wszystko przedyskutujemy na spokojnie. -stwierdziła Roszpunka.
-Święta racja. -przytaknęła Merida w wyjątkowo mało bojowym nastroju.
Rozeszliśmy się po pokojach. Jack oczywiście mi towarzyszył. Położyłam się na łóżku i zrobiłam mu miejsce. Chłopak wsunął się pod kołdrę. Wtuliłam się w jego bluzę. Pogładził mnie czule po głowie.
-Spokojnie kochana, wszystko będzie dobrze. Nie bój się, jestem z tobą. -pocałował mnie w czoło.
-Wiem. -odszepnęłam -Czuję się bezpieczniej przy tobie.
-Kocham cię. -spojrzał mi w oczy.
-Ja ciebie też. -jego oczy mieniły się odcieniami błękitu.
Zbliżyliśmy się do siebie. Nasze usta się spotkały. Wargi poruszały się z każdą chwilą szybciej ciesząc się ze spotkania po długiej rozłące. Brakowało mi już tchu. Oderwaliśmy się po chwili. Patrzył mi w oczy i gładził po policzku. Położyła głowę na jego piersi.
-Dobranoc Elso. -szepnął.
-Dobranoc. -odpowiedziałam.
-Ba! Do pokoju! -Mikołaj zawtórował mu.
-Ale co możemy zrobić? -spytał Kida -Możemy jedynie patrolować okolicę. Mogę sprowadzić kilka maszyn obronnych z Atlantydy. -zaproponowała.
-Wątpię by to było teraz potrzebne, ale będziemy o tym pamiętać. -myślał na głos Zając -Ale musimy być gotowi na wszystko.
-Może powinniśmy się z tym przespać. Jutro to wszystko przedyskutujemy na spokojnie. -stwierdziła Roszpunka.
-Święta racja. -przytaknęła Merida w wyjątkowo mało bojowym nastroju.
Rozeszliśmy się po pokojach. Jack oczywiście mi towarzyszył. Położyłam się na łóżku i zrobiłam mu miejsce. Chłopak wsunął się pod kołdrę. Wtuliłam się w jego bluzę. Pogładził mnie czule po głowie.
-Spokojnie kochana, wszystko będzie dobrze. Nie bój się, jestem z tobą. -pocałował mnie w czoło.
-Wiem. -odszepnęłam -Czuję się bezpieczniej przy tobie.
-Kocham cię. -spojrzał mi w oczy.
-Ja ciebie też. -jego oczy mieniły się odcieniami błękitu.
Zbliżyliśmy się do siebie. Nasze usta się spotkały. Wargi poruszały się z każdą chwilą szybciej ciesząc się ze spotkania po długiej rozłące. Brakowało mi już tchu. Oderwaliśmy się po chwili. Patrzył mi w oczy i gładził po policzku. Położyła głowę na jego piersi.
-Dobranoc Elso. -szepnął.
-Dobranoc. -odpowiedziałam.
ZDJĘCIA ZE ŚLUBU:
super rozdział. :)
OdpowiedzUsuńdzięki ;3
UsuńWow przeszłaś samą siebie.Przeczytaj sobie swoje pierwsze rozdziały i ten zobacz rozwijasz się w pisaniu.Mogłas równiez naipisać a raczej opisać wygląd sali i pary młodej,poza tym jest idealnie na serio.
OdpowiedzUsuń