czwartek, 4 września 2014

rozdział siedemnasty: POSIŁKI PRZYBYWAJĄ

Do ślubu zostało pięć dni. Strażnicy są już w drodze. Podobnie Kida, Milo, Czkawka, Astrid, Merida, Roszpunka i Julian. Cieszę się z tego powodu. Boję się sama wychodzić. Ania mnie praktycznie nie opuszcza. Proponowałam jej przełożenie ślubu, ale ona nawet nie chce o tym słyszeć słyszeć. Twierdzi, że to mogłoby zaniepokoić naszych poddanych. Jack wrócił już do Arendelle. To dobrze, bo czuję się bez niego samotnie. Wiem, że to głupie, ale taka jest prawda. Czuję, że się do niego przywiązuję. Mój monolog wewnętrzny przerwało ciche pukanie do drzwi. O wilku mowa, pomyślałam.

-Elsa, możemy pogadać? <Jack był spięty nawet jak na obecną sytuację>

-Pewnie, wejdź. -zaprosiłam go do mojego pokoju. -O co chodzi?

-Chciałem cię o coś zapytać, ale jeśli jesteś zajęta to może potem.-podrapał się po karku jakby czymś zdenerwowany.

-Hej! Czekaj, zapytaj o co chcesz. Nie obrażę się. -zapewniłam z lekkim uśmiechem.

-No więc... -westchnął głęboko -Wiesz już z kim pójdziesz na ślub?

-Nie. Chyba pójdę sama. -zaśmiałam się.

-Ja podobnie. -też się zaśmiał -Więc... może poszlibyśmy razem?

-Czemu nie? Nie mam nic przeciwko. -wzruszyłam ramionami ukrywając moją lekką, narastającą panikę w głosie.

-To fajnie... -uśmiechał się pomimo widocznego stresu -To ja może już sobie pójdę i nie będę ci przeszkadzał.

-To do zobaczenia. -pożegnałam się, a on dosłownie wyleciał z gabinetu.

Padłam na fotel oddychając ciężko. Jack mnie zaprosił na bal! Czułam się, jakbym unosiła się w powietrzu. Iskra natychmiast znalazła się na moim ramieniu.

-Słyszałaś Iskierko? Idę z Jackiem na ślub. -pochwaliłam się jaszczurce.

-Że co proszę!!! -do gabinetu wpadła Ania z rozdziawioną buzią -Czy ja dobrze słyszałam?!

-Tak, dobrze słyszałaś. Zaprosił mnie, ale nie rób od razu z tego takiej sensacji. -skończyłam lekko zarumieniona.

-Przecież to było oczywiste. -wzniosła oczy do nieba, a ja na nią.

-Co masz na myśli? -spytałam zaskoczona jej stwierdzeniem.

-Nie widzisz jak na ciebie patrzy? Coś mi mówiło, że cię zaprosi.

Nie wiedziałam co jej odpowiedzieć, więc zmieniłam temat.

-A tak w ogóle co tu robisz?

-Szłam ci powiedzieć, że przyjechała Merida z Hubertem, Hamishem i Harrisem. Olaf z nimi rozmawia, więc lepiej się pośpieszyć zanim zagada ich na śmierć. -to powiedziawszy wybuchnęłyśmy śmiechem.

Poszłyśmy na dziedziniec. Olaf opowiadał biedniej Meridzie po raz setny o Puszku. Kiedy nas zobaczyli ona odetchnęła z ulgą, a jej bracia dosłownie rzucili się na Annę. Po wymienieniu uprzejmości ruszyliśmy do jadalni. Kristoff dołączył do nas w między czasie. Słuchali w skupieniu naszej opowieści. Kiedy skończyłam mówić Merida zerwała się z miejsca.

-Dawać mi tu ich! Zaraz złoję mi skórę tak, że już nigdy nawet nie pomyślą o was! -krzyczała ze złością, a chłopcy kiwali głowami jakby chodziło o przejęcie ciastek.
-Na to jeszcze za wcześnie. Czekamy na Strażników i pozostałych wojowników. -uspokoiłam ją trochę -Ale mam ochotę przetrzepać mi te durne tyłki.

-Elsa! -Ania mi się przypatrzyła -Nie poznaję cię.

Prychnęłam tylko, a goście wybuchnęli śmiechem. Podano obiad. Jack się nie zjawił. Może to nawet lepiej, nie musi jeszcze wiedzieć o pomocy, którą tu ściągnęłam. Rozmawialiśmy też o szczegółach ślubu. W pewnym momencie Iskra zaczęła wariować. Zdziwiło mnie to. Sekundę potem pędziła już do okna. Na balkonie wylądowała Nocna Furia.

-Zdążyliśmy na obiad? -zapytał jakby nigdy nic Czkawka.

-Czkawka! -podeszłam do niego i przytuliłam go.

-Siemka Elly. -wyszczerzył się -Wzywałaś mnie, więc coś jest nie tak. -spoważniał.

-Jak zwykle bezbłędnie mnie rozszyfrowałeś. Kojarzysz księcia Hansa z Nasturii? -spytałam ze zrezygnowanym westchnieniem.

-Coś kojarzę, ale poczekaj chwilę. Szczerbatku zostań na balkonie.

-Mam lepszy pomysł. Iskra może mu pokazać okolicę. -spojrzałam na niego dumna z siebie -Iskra choć do mnie.

Przykucnęłam i wzięłam ją na ręce. Smok przyjrzał się jej z ciekawością, z resztą jak i pozostali. Podeszłam do okna i podrzuciłam ją. Zmieniła się w ułamku sekundy w niebieską, trochę większą wersję Szczerbatka. Spojrzałam na Czkawkę, Meridę i trojaczki. Stali tylko i patrzyli na moją podopieczną. Pierwszy otrząsnął się mieszkaniec Berg.

-A niech cię Elsa! -zaśmiał się -Tak myślałem, że coś kombinujesz.

-To nie ja, tylko Spark. Ale teraz musisz mnie uważnie wysłuchać. -poprosiłam poważniejąc.

-Więc mów. -powiedział w chwili kiedy smoki wzbiły się w powietrze.

Powtórzyłam całą opowieść ponownie. Czkawka przerywał w niektórych momentach. Kiedy skończyłam myślał intensywnie. Cisza, która zapadła bardzo mi ciążyła. Minęło co najmniej pięć minut. W końcu zaczął mówić powoli:

-Zostanę tu tyle ile będzie trzeba i nie pozwolę żeby stał ci się krzywda, Elso.

-Dziękuję. -odpowiedziałam ze ściśniętym gardłem -Pewnie jesteście zmęczeni podróżą. Zaprowadzimy was do komnat. Jutro czeka nas ciężki dzień. Już za trzy dni ślub Ani i Krisa. -zakończyłam już trochę radośniej.

-Taa. To ja może przygotuję miejsce dla smoka. -zaproponował pan młody.

Powoli wszyscy się rozeszli. W jadalni zostałam tylko ja i Czkawka. Patrzyliśmy na siebie. Przypomniało mi się jaki był kiedyś. Tak bardzo się zmienił, zmężniał. Facet, z którym byłam zaręczona jest już kimś innym. Tak, byłam z nim zaręczona. Rodzice nawiązali porozumienie z mieszkańcami Berg. Postanowili wydać mnie za syna wodza, mowa oczywiście o synu Stoika. Poznaliśmy się kiedy oboje mieliśmy po 9 lat. On był jedynym, oprócz rodziców, człowiekiem, który wiedział o mojej mocy. Przekonaliśmy rodziców żeby odwołali ślub i tak się stało. Zostaliśmy przyjaciółmi. Często do siebie piszemy, więc wiem, że zerwał z Astrid. Dlatego jej tu nie ma. On też pewnie wspomina dawne czasy. Uśmiechnął się tym swoim cudnym uśmiechem, w którym się zakochałam. To, że się zakochałam nie oznacza, że od razu chcę z nim wziąć ślub! Z zamyślenia wyrwał mnie głos Czkawki.

-Zmieniłaś się od naszego ostatniego spotkania Elly.

-Ty też Niezdaro. -przypomniało mi się jak go nazywałam dawniej.

-Na dobre. Nie jesteś już tą dziewczynką, moją pierwszą dziewczyną.

-I na wzajem mój pierwszy chłopaku. -uśmiechnęłam się szerzej -Powinniśmy pójść już się położyć.

-Święta racja. Idziemy. Odprowadzę cię.

Staliśmy pod moim pokojem jeszcze przez chwilę. Powiedziałam mu dobranoc i pocałowałam w policzek. Z uśmiechem położyłam się spać zapominając o problemach.

5 komentarzy:

  1. Hej jetem nowa na blogu i nie wiem jak mogłam go odkryć tak późno. xd
    Rozdział super tak ja cały blog ,no może pierwsze rozdziały trochę słabiej bo jak większość tu wole jelse .Dużo weny życzę i czekam na kolejny rozdział . :3

    OdpowiedzUsuń
  2. dzięki. ciesze sie ze znalazłaś mojego bloga w tych internetach *_* życze miłego czytania ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeeej następny rozdział!!Bardzo fajny na serio.Widze,że piszesz dłuższe rozdziały co bardzo mi się podoba,i łał Jack zdenerwowany i zestresowany?No nieźle.Zastanawiam się czy Jack będzie zazdrosny o Czkawke hihi,a i napisz coś w pamiętniku.Zdrówka życzę i szkoły bez testów i lekcji tylko przerwy,hehe.

    OdpowiedzUsuń
  4. ŻYcze ci tego samego ;) Następny rozdział już w przygotowaniu. Będzie sie działo ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej! Twój blog "odkryłyśmy" dopiero teraz, ale spodobał nam się. Przeczytałyśmy już wszystkie rozdziały, ale ten jak dla mojej sis jest najciekawszy, więc tu napisałyśmy komka. Zapraszamy też na nasz blog: http://jackelsa13.blogspot.com/ . Pozdrowienia od Zamrożonych Sióstr!

    OdpowiedzUsuń