-O, Elso skarbie, obudziłaś się już! -uśmiechnął się brzydko.
Kiedy się mu przyjrzałam przypomniałam sobie kim jestem i co się przydarzyło wczoraj i nie tylko.
-Hans, masz mnie wypuścić i to już! -zażądałam.
-Och, widzę, że humor ci dopisuje skarbie. -zaśmiał się.
-Wypchaj się. -odparowałam.
-Co ja słyszę! Nasza królowa nie zna dobrych manier! -udał oburzonego.
-Co ja ci takiego zrobiłam? -zapytałam ze złością.
-Hmm... -zamyślił się -Pewnie z twojego punktu widzenia nic, ale z mojego... no cóż powiem to w prost, zniszczyłaś mi życie.
-Ja?! -ja chyba śnię!! -To ty po prawie pół roku nieobecności zjawiasz się nagle z jakąś tam dziewczyną i oznajmiasz mi, że to koniec!
-Tak, masz rację, ja również zawiniłem. -powiedział całkiem poważnie, aż mnie zamurowało -Mogłem to załatwić inaczej, ale stało się. Złamałem ci serce, ty zabiłaś moje człowieczeństwo.
-Że co? -chyba się przesłyszałam -Zabiłam twoje co? Twoje "człowieczeństwo"?
-Tak, już objaśniam. Po tygodniu od naszego oficjalnego rozstania zacząłem żałować swoich decyzji. Zapragnąłem wszystko odkręcić. Rozmawiałem o tym z Susane, dziewczyną, która mnie zauroczyła. Z pozoru dobrze to przyjęła, ale dwa dni później znalazłem jej ciało, martwe, bez chociażby kropelki krwi. Popełniła samobójstwo przez ciebie. -zakończył z żalem.
Potrzebowałam chwili, żeby to przemyśleć. Hans chciał do mnie wrócić? Jego dziewczyna zabiła się przeze mnie?
-Hans... jakim cudem... ona się... zabiła... przeze mnie? -wydukałam.
-Nie rozumiesz? Odszedłem od niej dla CIEBIE, a ona się się zabiła. -odparł coraz bardziej wściekły - Elso, ja naprawdę żałują swoich decyzji. -zakończył smutno.
-Ja... gdybym tylko wiedziała... może to by się inaczej potoczyło. -zamilkłam i dodałam po chwili. -Tęskniłam za tobą.
-Naprawdę? -zapytał z radością, którą próbował poskromić -Miło mi to słyszeć.
Zamilknęliśmy. Patrzeliśmy się na siebie uważnie. Hans odchrząknął.
-Oh, Elsa... Gdybyś tylko mnie kochała... wszystko byłoby łatwiejsze. -to powiedziawszy pocałował mnie.
Odwzajemniłam pocałunek. Kiedy odsunęliśmy się od siebie dyszeliśmy lekko.
-Jak myślisz... -zaczął niepewnie -Mamy jeszcze szansę?
-To zależy od ciebie. -powiedziałam po namyśle.
-Co miałbym zrobić? -zapytał z podnieceniem, które usilnie próbował zamaskować.
-Zostaw w spokoju moją rodzinę i wypuść mnie.
-Elso, nie mogę cię jeszcze wypuścił, ale twoi bliscy będą bezpieczni. -obiecał mi, ale ja mu nie uwierzyłam.
Spojrzałam mu w oczy. W tej chwili liczył się tylko on. Zapomniałam o wszystkim. Byłam przez tą chwilę szczęśliwa, ale przypomniałam sobie o Jacku. Poczułam ogromne poczucie winy.
-Choć. Nie będziesz mieszkać w takich warunkach. -powiedział szczęśliwy trzymając mnie za rękę.
Pozwoliłam się mu prowadzić. Byłam... no właśnie nie wiem jak się czułam. Cieszyłam się obecnością Hansa, ale tęskniłam za najbliższymi. Szliśmy korytarzem jakiegoś zamku albo twierdzy. Doszliśmy do dużej komnaty z kratami w oknach oraz łóżkiem z baldachimem. Obok była olbrzymia garderoba.
-Przepraszam za te kraty, ale to dla bezpieczeństwa. -wyjaśnił -Muszę mieć pewność, że nie uciekniesz.
-Nie ucieknę. -szepnęłam.
-Mam nadzieję. -uśmiechnął się czule -Chciałbym ci kogoś przedstawić. To mój przyjaciel. Myślę, że możesz go polubić. -wzruszył ramionami.
Pokiwałam głową i uśmiechnęłam się do niego ciepło. Nachylił się nade mną i pocałował mnie.
-Zaraz ktoś do ciebie przyjdzie i opatrzy ci głowę. -spojrzał na mnie przepraszająco.
Pokiwałam mu twierdząco głową. Potem wyszedł zostawiając mnie samą w komnacie. Nie minęła minuta, a do pokoju weszła lekarka. Sprawnie opatrzyła ranę i wyszła. Zostałam sama z myślami.