niedziela, 15 marca 2015

rozdział dwudziesty ósmy: MASZ OCHOTĘ NA SPACER PO LESIE?

Następne kilka dni było katorgą. Chociaż z drugiej strony mogło być o wiele gorzej. Na przemian spędzałam czas to z Hansem, to z Mrokiem. Widziałam jak coraz częściej patrzą na siebie z niechęcią, szczególnie kiedy jestem w pobliżu. Praktycznie nie śpię, a jeśli już to śni mi się moja rodzina. Tęsknię za domem, ale wytrzymam. Wprowadzam mój plan w życie. Wszystko idzie we właściwym kierunku. Tylko nie wiem co mam począć z Hansem. Wyjaśniliśmy sobie wszystko, przeprosił, myśli, że odwzajemniam jego uczucia. W pewnych chwilach żal mi go. Zostaje jeszcze Mrok. On... stał się inny. Taki... troskliwy? Otworzył się przede mną. Chce abym przeszła na "jego" stronę. Oczywiście nie mam wątpliwości, nigdy tego nie zrobię. Tworzę jedynie takie wrażenie. Towarzyszę mu często, słucham jego słów, ale jest mi z tym źle. Mam wrażenie, że darzy mnie czymś więcej niż tylko przyjaźnią. I to mnie zaczyna denerwować. Czemu muszę okłamywać tych wszystkich mężczyzn, którzy coś do mnie czują? Nie lubię kłamać, boję się, że to wyjdzie na jaw.

Usłyszałam pukanie do drzwi komnaty. Odłożyłam szczotkę na stolik.

-Proszę. -powiedziałam.

-Dzień dobry, Elso. -w drzwiach ukazał się Mrok z jego lekko sarkastycznym uśmiechem.

-Dzień dobry. -uśmiechnęłam się -Jak się spało?

-Koszmarnie. -zaśmiał się, a ja mu zawtórowałam -Masz ochotę na spacer po lesie?

-Zawsze. -wstałam i spojrzałam w lustro na dziurawą już sukienkę i skrzywiłam się -Daj mi chwilkę, muszę się w coś ubrać.

-Ja również w tej sprawie. -zmarszczyłam brwi -Może zechcesz ją ubrać?

Zza pleców wyciągnął długą czarną sukienkę. Podeszłam i wzięłam ją do rąk. Oczy mi się rozszerzyły. Była śliczna.

-Dziękuję, nie trzeba było. -powiedziałam ze ściśniętym gardłem.

-Drobiazg, moja miła, dla ciebie wszystko. -ukłonił się szarmancko i wyszedł.

Szybko przebrałam się. Stanęłam przed lustrem. Myślałam, że krzyknę z zachwytu. Sukienka bez rękawów miała matowoczarną górę, prost spódnicę oraz spływający na moje stopy jedwabny materiał otulający dół sukienki. Okręciłam się kilkakrotnie przy lustrze. Ubrałam do tego moje stare ciemne baleriny. Efekt był świetny. Rozpuściłam włosy. Fryzura ładnie kontrastowała z czernią ubioru. Westchnęłam i poszłam na spotkanie z Czarnym Panem. Wyszłam i rozejrzałam się. Stał na końcu korytarza i wyglądał przez okno. Podeszłam do niego cicho.

-Dziękuję. -szepnęłam mu do ucha i stanęłam obok niego.

-Cieszę się, że ci się podoba. -uśmiechnął się i dopiero teraz na mnie spojrzał. Oczy mało nie wyszły mu z orbit, zamrugał kilkakrotnie po czym przełknął ślinę -Przepiękna jak zawsze.

-Oj tam. -zarumieniłam się na ten komplement -Idziemy?

Pokiwał głową i wyciągnął do mnie ramię, które bez wahania chwyciłam. Poszliśmy jak zwykle do lasku na tyłach zamku. Jesienią było tu mrocznie i tajemniczo. Sama nigdy tu nie przychodziłam mimo, że mogłam. Mrok ufał mi na tyle, że pozwalał spacerować gdzie chcę pod warunkiem, że będzie mi towarzyszyć kilka koszmarów. Zgodziłam się oczywiście. Jednak pomimo towarzystwa koszmarów bałam się tego miejsca.

-O czym myślisz? -zapytał nagle mój towarzysz.

-O tym miejscu. Jest takie... tajemnicze i smutne. -stwierdziłam z fascynacją.

-Kiedy nadejdzie zima możesz je przystroić. -mrugnął.

-Racja. -zaśmiałam się.

Tak łatwo było mi zapomnieć kim on tak na prawdę jest.

Szliśmy w milczeniu. Tak jak to polubiliśmy. Cisza jest tu taka magiczna. Wiem co mówię. Poczułam lodowaty wiatr na ramionach. Nie było mi zimno oczywiście, wręcz odwrotnie. Znałam ten podmuch. To Jack. Jest blisko, a jednak zbyt daleko bym mogła go dostrzec. Starałam się nie uśmiechać, nie zdradzić jego obecności. Mrok albo nie wie, że Strażnik jest w pobliżu albo to zignorował. Rozejrzałam się, ale nic nie zauważyłam.

-Za czym się tak rozglądasz? -spytał rozbawiony.

-A... za niczym. Tak sobie. -wydukałam -Podziwiam widoki.

Zaśmiał się. Nagle jakiś koszmar przyleciał do Mroka i powiedział mu coś, czego nie zrozumiałam. Mężczyzna zesztywniał.

-Elso, idź proszę poszukać Hansa, a potem do swojej komnaty.

-Mrok, co się stało? -spytałam przerażona możliwością, że to może być Jack.

-Idź. -popchnął mnie delikatnie w stronę zamku -Biegnij! Już!

Nagle z lasu wyskoczyły wielkie wilkopodobne istoty. Miały po dwa metry wysokości. Ich zębiska były czerwone od krwi. Rzuciłam się do ucieczki. Mrok zaczął strzelać w bestie koszmarnymi strzałami. Byłam już kilka metrów od schodów, kiedy usłyszałam krzyk mężczyzny. Jeden z potworów wyminął strzałę i dopadł Mroka. Splunęłam ze złości na samą siebie i pobiegłam z powrotem. Już z daleka tworzyłam lodowe sople i kule celując w wilki znajdujące się najbliżej mężczyzny. Zwierzęta cofnęły się. Jeden z nich, ten największy, ruszył na mnie. Moje pociski minęły go. Bestia złapała mnie zębami za rękę. Poczułam olbrzymi ból. Upadłam na ziemię. Zacisnęłam drugą rękę w pięść i uderzyłam stwora w głowę. Wilczur wytrzeszczył oczy, a jego ciało pokryło się szronem. Odrzuciłam truchło bestii na bok i cisnęłam lodem w kolejną poczwarę. Wilki krążyły wokół mnie nieustannie atakując. Kolejny potwór drasnął moją twarz pazurami. Wbiłam mu sople w serce. Zobaczyłam co z Mrokiem. Był nieprzytomny. Jakiś wilk zaczął szarpać go za nogę. "Nie dam rady walczyć ze wszystkimi." Pomyślałam zrozpaczona. Wtedy przypomniałam sobie podmuch wiatru, który dziś poczułam. Nagle do mojego ciała trafiła nowa energia. Zamknęłam oczy i podniosłam ręce. Wokół mnie zaczęła wirować prawdziwa burza śnieżna. Płatki śniegu zmieniły się w grad. Grad zmienił się w wielkie lodowe bryły. Poszczególne bryły zmieniły się w olbrzymie sople. To wszystko latało dookoła mnie i zabijało kolejne bestie. Po chwili zwierzęta albo uciekły albo padły. Poczułam zmęczenie. Opuściłam powoli ręce. Podłam na kolana wyczerpana. Rozejrzałam się. Wszędzie był śnieg, krew i martwe ciała. Mrok leżał nadal nieprzytomny w kałuży krwi. Podpełzłam do niego. Przez jego tors biegła głęboka rana zadana pazurami tych stworów. Ułożyłam jego głowę na kolanach.

-Obudź się. No obudź. -szeptałam raz za razem.

Oczy same mi się już zamykały. Byłam osłabiona utratą krwi. Powieki Mroka zadrżały. Powoli otworzył oczy.

-Elsa? -zmarszczył brwi -Miałaś uciekać... -wyszeptał.

-Nie lubię rozkazów. -uśmiechnęłam się zmęczona.

Mężczyzna zaśmiał się w odpowiedzi. Z daleka usłyszałam krzyk Hansa. Chyba wykrzykiwał moje imię. Widziałam tylko krew za twarzy Czarnego Pana. Poczułam czyjś dotyk na ramieniu. Jacyś ludzie podbiegli do mojego towarzysza i zabrali go do zamku. Przymknęłam powieki. Nagle poczułam, że ktoś niesie mnie na rękach. Jak przez mgłę zobaczyłam twarz Hansa. Był przerażony. Mówił coś do mnie, ale go nie słyszałam. "Ciekawe czy umrę." Pomyślałam ze spokojem. Nie bałam się już, już nie. Zamknęłam oczy i przywołałam obraz twarzy Jacka. Odpłynęłam we wszechogarniającą ciemność z uśmiechem na twarzy.

3 komentarze: