sobota, 28 marca 2015

DZIĘKUJĘ WAM!!!!

10 TYSIĘCY WYŚWIETLEŃ!!! Kocham Was!!! Dzięki za komy, odwiedziny, etc.
Kolejny rozdział jest już w trakcie pisania :D
Dzięki za pomysł z dialogiem Kiniaa ツ
Podoba mi się pomysł z wrzuceniem Mroka i Hansa do wulkanu xDDD
Jeśli macie jakieś pomysły, propozycje piszcie śmiało. Kto wie może wykorzystam :)
Pozdrawiam
Terra Tartar Tari Nova





piątek, 27 marca 2015

rozdział trzydziesty pierwszy: DROGA


Szedłem jakąś polną drogą, która wcale mi się nie podobała. Było ciemno i zimno, nawet ja marzłem. Rozejrzałem się dookoła. Zrobiłem jeszcze dwa kroki i zatrzymałem się. Przede mną był wielki, mroczny zamek. Cały czarny, owiany mgłą i... strachem. Niewiele myśląc pobiegłem w stronę zamku. Wzniosłem się w stronę jego wieży. Zaglądałem do kolejnych okien. Nagle zobaczyłem Elsę. Zawróciłem i wrzeszczałem do niej. Wołałem. Poczułem łzy w oczach. Wtedy odwróciła się i zobaczyłem jej twarz. Na twarzy miała blizny, trzy głębokie bruzdy koloru ciemnoczerwonego. Spojrzała na mnie, ale mnie nie widziała. Patrzyła na coś za mną, na ogród. Odwróciłem się i zobaczyłem pole pełne lodu, krwi i martwych ciał. Spojrzałem na nią. Patrzyła na drzwi, jakby wiedziała, że ktoś zaraz przez nie tu wejdzie. I nie myliła się. Do pokoju wszedł Mrok. Był inny niż go zapamiętałem. Smutny, zgarbiony, jakby rozgniewany, ale nie bardzo wiadomo na kogo. Spojrzał na Elsę tak... łagodnie, że aż się zdziwiłem. Jego wzrok stał się jakby smutniejszy i radośniejszy za razem. Szybko jednak odwrócił wzrok. Dziewczyna za to patrzyła na niego ze zniecierpliwieniem. Nie bała się, wręcz przeciwnie to on się jej bał.

-Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć o likanach? -zapytała go z wyrzutem, a ja zbaraniałem.

-Elso, ja...

-Tylko mi tu nie ściemniaj. Wiem, byłam nieprzytomna, ale to nic nie zmienia. Cały czas siedziałeś obok, kiedy się już obudziłam nic nie mówiłeś. Czemu? -zapytała z narastającą złością, zupełnie jej nie poznawałem.

-Bo... Elso, nie wiedziałem jak ci to powiedzieć. To ja cię na to naraziłem.

-Wróciłam po ciebie z własnej woli. -przerwała -Ja pytam o likany a nie o bliznę. -zbiła go z tropu, mnie zresztą też -Co tu robiły?

-Yyy... -zastanowił się co powiedzieć i spojrzał jej w oczy -Chciały mnie zabić. Znasz jak nikt inny moją historię. Księżyc musiał ich na mnie nasłać, a ty ucierpiałaś, bo byłaś akurat ze mną.

-Księżyc? -popatrzyła unosząc sarkastycznie brwi -Wiem, macie zatargi, ale tyle czasu wytrzymywał dając ci wolną wolę, więc teraz...

-Likany do dzieci Księżyca, do cholery! -krzyknął robiąc się na powrót dawnym sobą -Nie rozumiesz tego!? To jego wina! Ale to ty jesteś taką idiotką i wróciłaś po mnie! -oddychał ciężko.

Elsa spojrzała na niego z odrazą i odwróciła wzrok. Po jej policzku pociekła pojedyncza łza. Zabolało ją to. Mrok jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego co powiedział.

-Elso ja...

-Leżałeś tam cały we własnej krwi. -zaczęła lodowatym głosem, a mnie włosy stanęły dęba -Potwory ciągały cię za nogi. Byłeś nieprzytomny. Masz rację, jestem idiotką. Mogłam zostawić cię tam na śmierć i uciec, ale zostałam i wybiłam likany. Jestem straszą idiotką. -powiedziała tak opanowanym i zimnym głosem, że zrobiło mi się zimno.

Zamilkł. Zwiesił głowę i nie wiedział co z sobą zrobić. Spojrzał na nią i usiadł obok niej na łóżku. Wziął ją za rękę i mnie skręciło, bo się nie wyrywała.

-Elso, wiesz, że jesteś dla mnie ważna. Przepraszam. -wziął oddech widząc jej obojętność -Kocham cię. -zesztywniała wytrzeszczając oczy -Jak szalony. Nie mogę znieść myśli, że przeze mnie stała ci się krzywda. To ja jestem idiotą. Zrobiłbym dla ciebie wszystko. Proszę nie odtrącaj mnie. Daj mi szansę...

-Co powiedziałeś? -zapytała lekko słyszalnym szeptem -Ty mnie...

-Kocham. -spojrzał jej w oczy -Całym sercem, jeśli je mam.

Zbliżył się do niej i ją pocałował. Ona była zbyt zszokowana, żeby zareagować. W końcu zamknęła tylko oczy. Odwróciłem wzrok czując łzy w oczach. Teraz już wiem co to znaczy mieć złamane serce. Sceneria się zmieniła. Byłem teraz w jakiejś sali. Elsa siedziała tam sama i jakby czekała na coś. Oddychałem ciężko. Może mnie nie zobaczy, ale byłem wściekły. Podbiegłem do niej wściekły.

-Elsa do cholery ja cię szukam dniami i nocami, a ty się z Mrokiem miziasz!!! Co to do cholery ma być!!?? Może mnie jeszcze z Hansem zdradzasz??!!

-Jack? -spojrzała na mnie z zaskoczeniem -O czym ty mówisz? I jak mnie znalazłeś?

-Widziałem was!! Nie okłamuj mnie, bo wszystko widziałem!! -krzyczałem wściekły z bólem w sercu.

-Jack daj mi wytłumaczyć...

Przez drzwi po prawej wchodzi Hans. Spojrzał na mnie ze wstrętem.

-Kto to jest? -patrzył to na nią to na mnie -Idziemy stąd, skarbie.

-No świetnie!! -zagotowało się we mnie -Jeszcze z nim mnie zdradzasz!!

-Jack! -dziewczyna była przerażona -To nie tak!

-O co tu chodzi? -dopytywał ten dureń.

-Wiesz co? Ja cię szukam, tęsknię i boje się , że coś ci się stało, a ty sobie romansujesz z kim popadnie. Nie chcę cie znać. -poczułem łzę na policzku.

-Jack! -zawołała za mną -Jack!! Zaczekaj! Ja...

Nie słyszałem co powiedziała. Leciałem jak najszybciej się dało. Jedyna dziewczyna, którą kochałem zdradzała mnie na prawo i lewo. Nienawidzę jej. Otarłem oczy. Były mokre. Już nigdy nikomu nie zaufam! Wylądowałem na polanie niedaleko bieguna. Usiadłem i spojrzałem na Księżyc.

-Czemu mnie to spotyka? Czemu?

Cisza. Zacząłem płakać. Usłyszałem wtedy głos. Był ciepły i kochający.

-To nie musi tak być. -powiedział głos, a ja zrozumiałem kto mówi -To tylko jeden ze scenariuszy. Od ciebie zależy co się stanie. Elsa ma już blizny, ale nie doszło jeszcze do tej rozmowy z Mrokiem. Jednak śpiesz się. Znasz już drogę. Idź, ale pamiętaj. Nawet jeśli nie zdążysz przed końcem rozmowy, wiedz, że ona to wszystko robi dla ciebie. -Księżyc oświetlił mnie mocniej.

Idź już Jacku Mrozie, idź po jedyną miłość.

Zamilkł. Więc to nie prawda? Ona nadal mnie kocha.

Otworzyłem oczy i usiadłem na łóżku. Więc to był sen. "Kurde." Pomyślałem.

-Nie będzie mi Mrok dziewczyny całował! -powiedziałem sam do siebie i zerwałem się z łóżka.

Chwyciłem kij i pognałem do Northa. Dobiegłem do jego drzwi i nie pukając wszedłem... no wbiegłem.

-North!!!!!! -wrzasnąłem mu do ucha.

Mikołaj spadł z łóżka.

-Jack, czy ty przypadkiem nie potrzebujesz mózgu pod choinkę? -zapytał wstając.

-Wiem gdzie ona jest!!! -chodziłem po pokoju przypominając sobie drogę do zamku w Transylwanii. -Musimy iść i to już!!

Święty mi się przyjrzał. Po czym uśmiechnął się.

-No to na co czekasz? Budź wszystkich! Jedziemy odbić Elsę! -wykrzyknął radośnie.

A ja z energią jak nigdy pobiegłem budzić wszystkich.

niedziela, 22 marca 2015

rozdział trzydziesty: DLACZEGO JA?

Wybaczcie, że tak krótko, ale nie miałam weny ani czasu ;-; Dziękuję za tyle komentarzy! Jesteście wspaniali! Postaram się napisać jak najszybciej kolejny rozdział. Dzięki, że jesteście ;**
Terra T. Nova





Tej nocy nie zasnęłam. Nie mogłam pohamować łez. Raz po raz dotykałam policzka nie mogąc uwierzyć temu co widzę i czuję. A jednak, blizny były prawdziwe. "Co ja teraz zrobię? Jak pokarzę się teraz Jackowi? Co zrobię ze swoim życiem? Dlaczego ja?" Zastanawiałam się. Chwiejnym krokiem udałam się do łóżka. Położyłam się i zamknęłam oczy. Ukazały mi się dwa obrazy.

W pierwszej wizji zobaczyłam ogarniającą mnie ciemność. Zobaczyłam Arendelle owiane gęstą mgłą i strachem. Ja stałam na balkonie i patrzyłam z uśmiechem na niedolę mojego ludu. Obok mnie w cieniu stał Mrok. Podszedł, wziął mnie za rękę i ucałował ją.

-Moja królowa... -szepnął.

Uśmiechnęłam się i odwróciłam. Ujrzałam moje odbicie. Ubrana byłam w czarną, prostą suknię do ziemi. Blizny dodawały mojej twarzy grozy i chorej satysfakcji z cudzego nieszczęścia. Nagle obraz się zmienił. Byłam na targu rybnym. Obok mnie kroczył Jack śmiejąc się i robiąc głupie miny. Przewróciłam oczami i zerknęłam na taflę wody. Twarz zdobiły rany, ale mimo wszystko byłam uśmiechnięta, szczęśliwa. Ludzie, których mijaliśmy pozdrawiali nas przyjaźnie. Patrzyłam na Jacka i zobaczyłam w jego oczach miłość i zachwyt.

Wizje rozmyły się. Łzy przestały lecieć. Dotknęłam policzka. Podeszłam ponownie do lustra i spojrzałam. W tej chwili pogodziłam się ze stratą urody, z bliznami. Stały się moją częścią. Już zawsze będę nosić ślad walki z likanami. Przypomniałam sobie śnieżycę jaką wywołałam i cel walki. Poczułam dumę i wiarę we własne siły. Te wizje to wizje mojej przyszłości, nie miałam co do tego wątpliwości. Mogę wybierać pomiędzy tym miejscem a domem. Zamknęłam oczy. Zdałam sobie sprawę, że czuję coś do Mroka. Nie wiem tylko co. Pierwszy raz odkąd tu jestem zawahałam się. Chcę wrócić do Arendelle, ale chcę jednocześnie zostać tu. I kolejny problem. Mrok czy Hans. Temu drugiemu nie umiem w pełni zaufać, a Czarnego Pana nie mogę zrozumieć. Jestem rozdarta. Ciekawe jak inne dziewczyny radzą sobie z chłopakami... Chciałam tylko być szczęśliwa, znaleźć mężczyznę mojego życia, a nie trzech, do których nie wiem co czuję. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Muszę się stąd wyrwać. "Jeszcze trochę." Powiedziałam sobie. "Jeszcze tylko trochę..." Z tą myślą położyłam się na łóżku i zastanawiałam się co przyniesie kolejny dzień.

czwartek, 19 marca 2015

rozdział dwudziesty dziewiąty: POBUDKA

Witam Was! Kolejny rozdział tej historii już jest :) Chciałabym wiedzieć co myślicie o moim stylu pisania, blogu, playliście, etc. Proszę komentujcie wszystko co się da ;) Macie jakieś oczekiwania, prośby? Z chęcią wysłucham wszelakich sugestii.
#ŻYDZE #O #KOMY #JA #TAKA #ZŁAAA
#PROSZE #NIE #BIJCIE #ZA #TEN #ROZDZIAŁ #TO #NIE #UMYŚLNIE
Następny rozdział dodam jak będzie co najmniej 5 komentarzy!!!
Terra Tartar Tari Nova
"Co ja najlepszego zrobiłem?" Pomyślał po raz kolejny stojąc przy łóżku białowłosej kobiety. Dziewczyna jest już od przeszło pięciu dni nieprzytomna. W zamku wszyscy zaczynają tracić nadzieję. Mrok usiadł delikatnie na brzegu łóżka Elsy. Spojrzał na nią. Miała zabliźnioną szramę na twarzy... drobne zadrapania... liczne, schodzące już siniaki na rękach i twarzy. Była strasznie blada. Wyglądała tak spokojnie, tak niewinnie, tak niesamowicie. Mężczyzna poczuł wyrzuty sumienia. To on zabrał ją na ten przeklęty spacer. Wstał i podszedł do okna. Krew bestii nadal zdobiła topniejący śnieg wokół pałacu. Pokręcił głową.

-Zawiodłem. -mruknął ni to do siebie ni to do dziewczyny -Nie obroniłem cię. Pozwoliłem aby likany cię zraniły. Dlaczego wróciłaś? Chyba nie po mnie... prawda? -naszły go wątpliwości -A może jednak. Może jednak... Może nie jestem ci tak obojętny jak myślałem. -spojrzał na nią z nadzieją, szybko jednak skrzywił się odwracając wzrok -Bzdura! Czy taka dobra, piękna i potężna kobieta mogłaby pokochać takiego zwyrodnialca jak ja? Nie, to niemożliwe. Jak ja cię nie rozumiem Elso. -usiadł przy niej z powrotem.

Pojedyncza łza potoczyła się po jego policzku. Otarł ją nagłym ruchem z przerażeniem mieszającym się ze zdziwieniem. Zaśmiał się krótko. "Co ta kobieta ze mną zrobiła?" Westchnął. Teraz przekonał się jak bardzo mu na niej zależy. Co będzie jak ona umrze? Co zrobi jeśli ją straci? Otrząsnął się z ponurych myśli. Będzie dobrze, musi być. Mężczyzna nachylił się nad Elsą i złożył pocałunek na jej czole. Skierował się wolno do wyjścia. Otworzył powoli drzwi i zatrzymał się. Westchnął i już miał wyjść kiedy usłyszał głos.

-Mrok? -mężczyzna gwałtownie odwrócił się i poskoczył do łóżka Elsy.

Patrzyła na niego zmęczonym, lecz bystrym wzrokiem. Do serca Czarnego Pana powróciła nadzieja. Uścisnął jej delikatną pokrytą siniakami dłoń.

-Elso, jak się czujesz? -głos mu się załamał -Coś ty najlepszego zrobiła! Miałaś uciekać. Po co wróciłaś?

-Idiota. -uśmiechnęła się sennie -Miałam pozwolić żeby cię rozszarpały?

-Tak, to ja powinienem być na twoim miejscu. -opuścił wzrok.

-Hej. -powiedziała cicho -Spójrz na mnie. -powoli spojrzał jej w oczy -Nie gadaj głupot. Byłeś dla mnie zawsze dobry. Uznaj to jako zadośćuczynienie za miłe przyjęcie. -uśmiechnęła się i mrugnęła.

Nie odpowiedział. Siedzieli długo w milczeniu. Zdążył już nadejść zmierzch. Siedzieli tam uśmiechając się, zerkając na siebie. W pewnym momencie Elsa zabrała ręce z uścisku Mroka i usiadła. Uniosła rękę i chciała poprawić włosy. Przypadkowo dotknęła prawego policzka i wyczuła trzy grube chropowate linie.

-Co to jest? -spytała marszcząc brwi -Mrok, co to jest?

Mężczyzna przełknął ślinę i zwiesił głowę. Dziewczyna przyjrzała mu się i zrzuciła z siebie kołdrę. Wstała chwiejnie. Mrok wyciągnął do niej rękę, ale kobieta ją odepchnęła. Podpierając się balustrady łóżka dotarła do toaletki. Spojrzała na towarzysza. Jego twarz wyrażała smutek i skruchę. Westchnęła i spojrzała. Oczy wyszły jej z orbit. Dotknęła opuszkami palców prawego policzka. Widniały na nim trzy szerokie na dwa-trzy centymetry każda. Były mocno czerwone, postrzępione na brzegach. Elsa poczuła łzy w oczach. Zacisnęła mocno zęby, żeby się nie rozpłakać.

-Jak? -wydusiła z siebie.

-Tamtego wieczoru, podczas ataku likanów. -wyszeptał.

-Czego? -zapytała lakonicznie.

-Stworzeń podobnych do wilków. Niebezpieczne krwiożercze istoty. Nie wiem co one tu robiły, ani kto je przysłał. Dowiem się niedługo. Przepraszam, to moja wina. Gdybym był ostrożniejszy to by...

-Przestań. -przerwała mu -Zostaw mnie samą.

-Ale...

-Proszę.-patrzyła jak zahipnotyzowana w swoje odbicie ze ściśniętym gardłem mówiąc szeptem.

-Dobrze. Przyjdę za kilka minut. -wstał.

-Rano. -poprawiła go dziewczyna.

-Rano. -skrzywił się i posmutniał -Dobrze, niech będzie. Dobranoc.

Kobieta zastała sama. Nie wytrzymała i wybuchnęła płaczem. Usiadła ciężko na podłodze i zasłoniła dłońmi oczy. Po chwili przeczołgała się na łóżka. Tej nocy długo płakała.

LIKAN
LIKAN

niedziela, 15 marca 2015

rozdział dwudziesty ósmy: MASZ OCHOTĘ NA SPACER PO LESIE?

Następne kilka dni było katorgą. Chociaż z drugiej strony mogło być o wiele gorzej. Na przemian spędzałam czas to z Hansem, to z Mrokiem. Widziałam jak coraz częściej patrzą na siebie z niechęcią, szczególnie kiedy jestem w pobliżu. Praktycznie nie śpię, a jeśli już to śni mi się moja rodzina. Tęsknię za domem, ale wytrzymam. Wprowadzam mój plan w życie. Wszystko idzie we właściwym kierunku. Tylko nie wiem co mam począć z Hansem. Wyjaśniliśmy sobie wszystko, przeprosił, myśli, że odwzajemniam jego uczucia. W pewnych chwilach żal mi go. Zostaje jeszcze Mrok. On... stał się inny. Taki... troskliwy? Otworzył się przede mną. Chce abym przeszła na "jego" stronę. Oczywiście nie mam wątpliwości, nigdy tego nie zrobię. Tworzę jedynie takie wrażenie. Towarzyszę mu często, słucham jego słów, ale jest mi z tym źle. Mam wrażenie, że darzy mnie czymś więcej niż tylko przyjaźnią. I to mnie zaczyna denerwować. Czemu muszę okłamywać tych wszystkich mężczyzn, którzy coś do mnie czują? Nie lubię kłamać, boję się, że to wyjdzie na jaw.

Usłyszałam pukanie do drzwi komnaty. Odłożyłam szczotkę na stolik.

-Proszę. -powiedziałam.

-Dzień dobry, Elso. -w drzwiach ukazał się Mrok z jego lekko sarkastycznym uśmiechem.

-Dzień dobry. -uśmiechnęłam się -Jak się spało?

-Koszmarnie. -zaśmiał się, a ja mu zawtórowałam -Masz ochotę na spacer po lesie?

-Zawsze. -wstałam i spojrzałam w lustro na dziurawą już sukienkę i skrzywiłam się -Daj mi chwilkę, muszę się w coś ubrać.

-Ja również w tej sprawie. -zmarszczyłam brwi -Może zechcesz ją ubrać?

Zza pleców wyciągnął długą czarną sukienkę. Podeszłam i wzięłam ją do rąk. Oczy mi się rozszerzyły. Była śliczna.

-Dziękuję, nie trzeba było. -powiedziałam ze ściśniętym gardłem.

-Drobiazg, moja miła, dla ciebie wszystko. -ukłonił się szarmancko i wyszedł.

Szybko przebrałam się. Stanęłam przed lustrem. Myślałam, że krzyknę z zachwytu. Sukienka bez rękawów miała matowoczarną górę, prost spódnicę oraz spływający na moje stopy jedwabny materiał otulający dół sukienki. Okręciłam się kilkakrotnie przy lustrze. Ubrałam do tego moje stare ciemne baleriny. Efekt był świetny. Rozpuściłam włosy. Fryzura ładnie kontrastowała z czernią ubioru. Westchnęłam i poszłam na spotkanie z Czarnym Panem. Wyszłam i rozejrzałam się. Stał na końcu korytarza i wyglądał przez okno. Podeszłam do niego cicho.

-Dziękuję. -szepnęłam mu do ucha i stanęłam obok niego.

-Cieszę się, że ci się podoba. -uśmiechnął się i dopiero teraz na mnie spojrzał. Oczy mało nie wyszły mu z orbit, zamrugał kilkakrotnie po czym przełknął ślinę -Przepiękna jak zawsze.

-Oj tam. -zarumieniłam się na ten komplement -Idziemy?

Pokiwał głową i wyciągnął do mnie ramię, które bez wahania chwyciłam. Poszliśmy jak zwykle do lasku na tyłach zamku. Jesienią było tu mrocznie i tajemniczo. Sama nigdy tu nie przychodziłam mimo, że mogłam. Mrok ufał mi na tyle, że pozwalał spacerować gdzie chcę pod warunkiem, że będzie mi towarzyszyć kilka koszmarów. Zgodziłam się oczywiście. Jednak pomimo towarzystwa koszmarów bałam się tego miejsca.

-O czym myślisz? -zapytał nagle mój towarzysz.

-O tym miejscu. Jest takie... tajemnicze i smutne. -stwierdziłam z fascynacją.

-Kiedy nadejdzie zima możesz je przystroić. -mrugnął.

-Racja. -zaśmiałam się.

Tak łatwo było mi zapomnieć kim on tak na prawdę jest.

Szliśmy w milczeniu. Tak jak to polubiliśmy. Cisza jest tu taka magiczna. Wiem co mówię. Poczułam lodowaty wiatr na ramionach. Nie było mi zimno oczywiście, wręcz odwrotnie. Znałam ten podmuch. To Jack. Jest blisko, a jednak zbyt daleko bym mogła go dostrzec. Starałam się nie uśmiechać, nie zdradzić jego obecności. Mrok albo nie wie, że Strażnik jest w pobliżu albo to zignorował. Rozejrzałam się, ale nic nie zauważyłam.

-Za czym się tak rozglądasz? -spytał rozbawiony.

-A... za niczym. Tak sobie. -wydukałam -Podziwiam widoki.

Zaśmiał się. Nagle jakiś koszmar przyleciał do Mroka i powiedział mu coś, czego nie zrozumiałam. Mężczyzna zesztywniał.

-Elso, idź proszę poszukać Hansa, a potem do swojej komnaty.

-Mrok, co się stało? -spytałam przerażona możliwością, że to może być Jack.

-Idź. -popchnął mnie delikatnie w stronę zamku -Biegnij! Już!

Nagle z lasu wyskoczyły wielkie wilkopodobne istoty. Miały po dwa metry wysokości. Ich zębiska były czerwone od krwi. Rzuciłam się do ucieczki. Mrok zaczął strzelać w bestie koszmarnymi strzałami. Byłam już kilka metrów od schodów, kiedy usłyszałam krzyk mężczyzny. Jeden z potworów wyminął strzałę i dopadł Mroka. Splunęłam ze złości na samą siebie i pobiegłam z powrotem. Już z daleka tworzyłam lodowe sople i kule celując w wilki znajdujące się najbliżej mężczyzny. Zwierzęta cofnęły się. Jeden z nich, ten największy, ruszył na mnie. Moje pociski minęły go. Bestia złapała mnie zębami za rękę. Poczułam olbrzymi ból. Upadłam na ziemię. Zacisnęłam drugą rękę w pięść i uderzyłam stwora w głowę. Wilczur wytrzeszczył oczy, a jego ciało pokryło się szronem. Odrzuciłam truchło bestii na bok i cisnęłam lodem w kolejną poczwarę. Wilki krążyły wokół mnie nieustannie atakując. Kolejny potwór drasnął moją twarz pazurami. Wbiłam mu sople w serce. Zobaczyłam co z Mrokiem. Był nieprzytomny. Jakiś wilk zaczął szarpać go za nogę. "Nie dam rady walczyć ze wszystkimi." Pomyślałam zrozpaczona. Wtedy przypomniałam sobie podmuch wiatru, który dziś poczułam. Nagle do mojego ciała trafiła nowa energia. Zamknęłam oczy i podniosłam ręce. Wokół mnie zaczęła wirować prawdziwa burza śnieżna. Płatki śniegu zmieniły się w grad. Grad zmienił się w wielkie lodowe bryły. Poszczególne bryły zmieniły się w olbrzymie sople. To wszystko latało dookoła mnie i zabijało kolejne bestie. Po chwili zwierzęta albo uciekły albo padły. Poczułam zmęczenie. Opuściłam powoli ręce. Podłam na kolana wyczerpana. Rozejrzałam się. Wszędzie był śnieg, krew i martwe ciała. Mrok leżał nadal nieprzytomny w kałuży krwi. Podpełzłam do niego. Przez jego tors biegła głęboka rana zadana pazurami tych stworów. Ułożyłam jego głowę na kolanach.

-Obudź się. No obudź. -szeptałam raz za razem.

Oczy same mi się już zamykały. Byłam osłabiona utratą krwi. Powieki Mroka zadrżały. Powoli otworzył oczy.

-Elsa? -zmarszczył brwi -Miałaś uciekać... -wyszeptał.

-Nie lubię rozkazów. -uśmiechnęłam się zmęczona.

Mężczyzna zaśmiał się w odpowiedzi. Z daleka usłyszałam krzyk Hansa. Chyba wykrzykiwał moje imię. Widziałam tylko krew za twarzy Czarnego Pana. Poczułam czyjś dotyk na ramieniu. Jacyś ludzie podbiegli do mojego towarzysza i zabrali go do zamku. Przymknęłam powieki. Nagle poczułam, że ktoś niesie mnie na rękach. Jak przez mgłę zobaczyłam twarz Hansa. Był przerażony. Mówił coś do mnie, ale go nie słyszałam. "Ciekawe czy umrę." Pomyślałam ze spokojem. Nie bałam się już, już nie. Zamknęłam oczy i przywołałam obraz twarzy Jacka. Odpłynęłam we wszechogarniającą ciemność z uśmiechem na twarzy.

sobota, 14 marca 2015

rozdział dwudziesty siódmy: NO I CO DALEJ?

Hejka, kolejny rozdział. Myślę, że wyszło kiepsko, no ale zostawiam to Wam do oceny ;)
Terra Tartar Tari Nova


*Tego samego dnia*

-North musimy coś zrobić!! Ja już nie wytrzymam!! -wrzeszczałem kolejny raz.

-Jack myślisz, że tylko tobie jest ciężko!? Ja też ją kocham... jak siostrę. -odparował Czkawka -Znam ją od zawsze. Nawet nie wiesz jak mi jej brakuje!

-Tak? Tylko, że ty...

-Przestańcie do cholery!! -przerwała mam Anna -Myślicie, że kim wy jesteście!! To moja siostra!! Trzeba ją znaleźć, a nie kłócić się i wrzeszczeć!

Spojrzałem na nią. Cierpiała, bardzo. W jej oczach znajdował się głęboki smutek.

-Anna ma rację. -poparła ją Roszpunka -Coś mogło jej się stać.

-Szukaliśmy z powietrza i pod ziemią i nic nie znaleźliśmy. -podsumował Czkawka, a Zając pokiwał twierdząco głową -Smoki znalazłyby coś, a Zając to mistrz tropienia. Zupełnie jakby rozpłynęła się w powietrzu -westchnął -North, wyczuwasz ją?

-Nie. Zniknęła nawet z tatuaży. -pokazał nam ręce z napisami "grzeczny" i "niegrzeczny" -Piasek też nie może się z nią połączyć. Zupełnie jakby nie istniała.

Zapadła cisza. Wszyscy dobrze wiedzieliśmy kto porwał Elsę. Nie mamy żadnego tropu ani wskazówki. Widziałem jak dziewczyna została opleciona przez czarne węże, a ja nic nie mogłem zrobić zamknięty w jakieś niewidzialnej bańce.

-Jack? Jack, czy ty mnie słuchasz? -potrząsnąłem głową, Kida patrzyła na mnie ze współczuciem -Mówiłam właśnie, że znaleźliśmy Puszka i, że mamy kilka punktów orientacyjnych. Jeden tutaj na wieży, drugi w Lodowym Pałacu, a trzeci kilkanaście mil na wschód od Arendelle. Po za tym każdy z nas postawił czujki w swoich krajach.

-Nie możemy nic więcej zrobić, tylko czekać. -Merida zwiesiła głowę.

Już miałem zaprotestować kiedy przed moją twarzą przeleciała mała Zębuszka. Pisnęła coś do Ząbek i zaczęła latać w kółko. Wróżka zbladła.

-Co się stało Ząbek? -zapytał North wstając.

-Rozesłałam wróżki na zwiad do sekcji europejskiej. Znalazły zamek w Transylwanii. Wokół niego krążą koszmary. Niedaleko tego miejsca był lodowy ślad, bardzo mały i mocno roztopiony, na oko autorstwa Elsy.

Wszystko umilkło. Słyszałem bicie mojego serca. Poczułem przypływ nadziei. Nareszcie jest szansa na odnalezienie Elsy. Miałem ochotę ruszyć tam i wziąć ją w ramiona i już nie wypuszczać. Wstałem z miejsca.

-No to na co czekamy!? Jedziemy tam! -wrzasnąłem.

-Czekaj. -Milo zmarszczył brwi -Coś mi tu nie gra.

-Co ci znowu nie gra!? -myślałem, że się przesłyszałem -Nareszcie mamy trop, a tobie coś nie gra!?

-Lodowe ślady mógł zostawić ktoś inny albo to mogła być też zwykła śnieżyca. -powiedział.

-Nie mam zaufania do Transylwanii. -mruknęła Merida.

-To bardzo mroczne miejsce. Ludzie mówią, że nawiedzone. Zamek może być siedliskiem potężniejszych i starszych sił niż Mrok. Trzeba być ostrożnym. -uzupełnił Milo.

-Ale tam może być Elsa! -wykrzyknąłem -Musimy coś zrobić!

-Może najpierw należy zbadać teren. -wytłumaczył North -Zrobimy wszystko co się da. Nam też zależy na Elsie. Teraz liczy się czas. Odbijemy ją. -powiedział z mocą.

Roszpunka podeszła do mnie i objęła ramieniem.

-Jack... wszystko będzie dobrze. Bądź dobrej myśli. -przytuliła mnie.

-Wiem, tylko... to takie ciężkie. -głos mi zadrżał.

-To gdzie ten zamek? -spytał Kris.

-No właśnie. -dołączyłem się, a Ząbek spojrzała na wróżkę, która pisnęła odpowiedź.
-W Transylwanii... tam w Rumunii... w środkowej części kraju... na północ od Sibiu... mniej więcej 30 mil od miasta. -sprecyzowała Ząbek.

-Jutro z samego rana smoki polecą na zwiad. Może tak coś znajdziemy. -powiedział Czkawka z nadzieją w głosie.

-Tak. Znajdziemy zamek, ustawimy punkty obserwacyjne, zbadamy sytuację i ją odbijemy. -wyliczył Julek profesjonalnie.

-Ma się rozumieć. A teraz wszyscy musimy się wyspać i przygotować na wyprawę. Podzielimy się jeszcze na zespoły. Nikt nie będzie sam. Jack, Flynn i Kristoff polecą na Iskrze. Merida i Czkawka na Szczerbatku. Zając i Ząbek pójdą tunelami i przyprowadzą na miejsce Puszka. Kida i Milo, wy zabierzecie Piaska samolotem. A ja polecę saniami razem z Roszpunką i Anią. Wszystko jasne? -zapowiedział Święty.

Wszyscy pokiwali z zapałem głowami i powoli rozeszli się do pokoi. Wróciłem do swojej komnaty i rzuciłem się na łóżko. Nawet nie zdawałem sobie sprawy jaki jestem zmęczony. Nie spałem od dwóch dni, od czasu porwania Elsy. Zamknąłem oczy i wyobraziłem sobie jej twarz. Była uśmiechnięta, roześmiana i taka wolna. Przypomniałem sobie jej słowa, śmiech, dotyk. To wszystko było teraz w rękach Mroka. Poczułem wściekłość, żal i strach. Tak strasznie się bałem o tą jedną ludzką kobietę, która we mnie wierzy. Którą kocham i która kocha mnie. Teraz to wiem. Straciłem ją i dopiero teraz doceniłem co mam. Łzy same spłynęły po moich policzkach. Nie wytrzymałem, wybuchnąłem szlochem. Płakałem, za Elsą, za bólem jaki mnie trawi, za swoją głupotą. Byłem taki głupi! Jak mogłem pozwolić aby Mrok ją dopadł! Jeśli coś jej się stało nigdy sobie nie daruję. Nie wiem ile czasu płakałem. W końcu zasnąłem wyczerpany tęsknotą i bólem.

czwartek, 12 marca 2015

rozdział dwudziesty szósty: NA BALU Z DIABŁEM

Szłam przed siebie z narastającym podnieceniem. Z oddali było słychać dźwięk skrzypiec i słodki głos harfy. Dotarłam pod salę tronową. Wzięłam głęboki oddech i pchnęłam drzwi. Sala przystrojona była ciemnobrązowymi girlandami, a okna przesłonięto półprzezroczystymi czarnymi firanami. Stoły zastawiono czarnymi kwiatami i czarnymi obrusami przeplecionymi srebrnymi nitkami. Kiedy to wszystko zobaczyłam zaparło mi dech. Rozglądałam się w zachwycie kiedy mój wzrok padł na największy stój. U jego szczytu siedział Mrok. Ubrany był w czarny garnitur. Rozmawiał z kimś, ale nie widziałam tego człowieka. Odwrócił się do mnie, a jego twarz zastygła w zachwycie i podziwie jednocześnie. Myślałam, że oczy mu wypadną. Uciszył osobę, z którą rozmawiał i ruszył w moją stronę nie odrywając ode mnie wzroku. Stanął metr dalej.

-Elso... wy... wyglądasz... niesamowicie. -wyszeptał z fascynacją.

-Dziękuję. -uśmiechnęłam się czując rumieńce na policzkach.

-Zatańczymy? -zapytał nieśmiało.

-Dobrze. -odpowiedziałam drżącym głosem.

Wyciągnął do mnie rękę. Po sekundzie wahania chwyciłam jego rękę. Przyciągnął mnie do siebie i zaczęliśmy wirować po parkiecie. Z początku powoli i niezdarnie, ale po chwili złapaliśmy rytm. Byliśmy wpatrzeni w siebie. Jego oczy błyszczały złotym blaskiem. Miałam wrażenie, że świat wokół mnie przestał istnieć, a czas się zatrzymał. Nie wiem jak trwaliśmy w rytmie muzyki. Jego dotyk był taki... delikatny, czuły. W tej chwili przypomniał mi się Jack. Natęskniłam za jego dotykiem, żartami, uśmiechem. Zamrugałam gwałtownie i odwróciłam wzrok zatrzymując się.

-Wybacz, ja nie... -przełknęłam ślinę -Nie... mogę.

-W porządku. -odpowiedział lekko zawiedziony -Usiądziemy?

Pokiwałam głową nie patrząc mu w oczy. Wskazał mi miejsce obok niego u szczytu stołu. Odsunął dla mnie krzesło.

-Dziękuję. -uśmiechnęłam się przepraszająco.

Przez chwilę milczeliśmy. Rozejrzałam się dookoła. W pobliżu mnie byli sami ubrani na ciemnobrązowo ludzie oraz koszmary. Osoby, które tu były przyglądały mi się podejrzliwie. Spięłam się. Już miałam zapytać Mroka o nich kiedy poczułam na ramieniu czyjąś rękę.

-Piękna niczym Gwiazda Polarna. -Hans zajął miejsce obok mnie -Jak się bawisz? -spytał z lekkim wyrzutem w głosie.

-Wspaniale. -uśmiechnęłam się do Mroka, a on mi odwzajemnił tym samym.

-To dobrze. -zacisnął zęby.

Zapadło milczenie, a mężczyźni mierzyli się nienawistnie wzrokiem. W głowie po raz kolejny zaświtał mi pomysł na ucieczkę. Trzeba ich skłócić. To jedyna szansa. Odwrócą swoją uwagę ode mnie i zaczną rywalizować między sobą. Tak, właśnie to muszę zrobić.

-Elso, wszystko w porządku? -zapytał Hans z troską w głosie.

-Słucham? Nie, nie, wszystko dobrze. Zamyśliłam się.

-Pójdę się przewietrzyć. Masz ochotę mi towarzyszyć Elso? -zapytam Mrok.

-Z chęcią. -uśmiechnęłam się i podałam mu rękę.

Obejrzałam się za siebie na Hansa. Gdyby wzrok mógł zabijać Pan Ciemności byłby martwy. Poczuł mój wzrok na sobie. Jego spojrzenie złagodniało i posmutniało równocześnie. Odwróciłam się szybko. Wyszliśmy na taras. Tak dawno nie czułam wiatru na twarzy. Westchnęłam głośno. Mężczyzna musiał to usłyszeć.

-Wybacz, że siedzisz tutaj zamknięta. Nie chciałbym obyś odeszła. Jak wiesz chciałem twojego wkładu w mój plan, ale...

-Powiedzmy wprost, że chciałeś mnie wykorzystać. -uśmiechnęłam się patrząc na niego rozbawiona.

-T...tak. Możesz mi wierzyć lub nie, ale... przemyślałem to i zmieniłem zdanie. Gdybym to zrobił skrzywdziłbym cię. Nie chcę tego. -zwiesił głowę -Miałem cię za poważną, sztywną i potężną władczynię, a ty okazałaś się...

-Inna? -dopowiedziałam.

-Można tak powiedzieć. -pokiwał głową unosząc kąciki ust.

Usiadłam na ławce i spojrzałam w niebo. Mrok zajął miejsce obok. Patrzyliśmy na gwiazdy i na księżyc.

-Wiesz, że ja też byłem kiedyś Strażnikiem? -zapytał nagle -To było na długo przed upadkiem Rzymu w 476 roku. Uratowałem przyjaciela. Zasłoniłem go przed włócznią przeciwnika. Księżyc dał mi nowe życie, imię... a potem odwrócił się. Przestał się mną interesować. Zagubiłem się. Byłem całkiem sam, bałem się. Byłem wściekły. Pewnego razu przeholowałem. Zabiłem człowieka. -zamilkł na chwilę -Zabiłem i zamiast mieć wyrzuty sumienia cieszyłem się. Sprawiło mi to przyjemność. Potem chciałem być kimś. Likwidowałem tych, którzy stali mi na drodze. Stałem się potworem. To dzięki mnie ludzie się bali. Czułem ich strach, żywiłem się nim, pragnąłem go. Ludzie nazwali moją klątwę Czarną Śmiercią, myśleli, że to wirus zdziesiątkował ludzkość, a to byłem ja. Właśnie po rzuceniu klątwy stałem się Mrokiem. -zamilknął -Boisz się mnie. -oznajmił patrząc na mnie -Może i słusznie. Nikt nigdy nie słyszał mojej historii. Nie wiem co o mnie myślałaś. Teraz z pewnością uważasz mnie za monstrum. I słusznie.

Zapadła cisza. Szok spowodowany tym wyznaniem odebrał mi głos. Nagle usłyszałam swój cichy, prawie niesłyszalny głos:

-Nie jesteś potworem, tylko zabłądziłeś.

Spojrzał na mnie ze smutkiem w oczach. To spojrzenie kryło w sobie tysiące lat bólu, samotności i rozgoryczenia. Nic więcej nie powiedział tylko patrzył na mnie z tęsknotą. Po chwili przeniósł wzrok z powrotem na niebo. Księżyc osłoniły chmury. Z reguły nie marznę, lecz teraz zadrżałam.

-Idź do komnaty. Bal skończony. -powiedział.

-Dobranoc. -powiedziałam cicho odchodząc -Nie tylko ty masz mroczną przeszłość.

Spojrzał na mnie ze zrozumieniem i zaciekawieniem. Uśmiechnął się.

-Wiem.

Poszłam szybko do pokoju. Ostatnie metry pokonałam biegiem. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i rzuciłam się na łóżko. Wybuchnęłam płaczem.

-Jack, gdzie jesteś? -wyszeptałam i zasnęłam.


Hejka. Nie mam bladego pojęcia co tu zrobiłam xDD Nie bijcie!!!
Pozdrawiam ;**
Terra Tatrar Tari Nova

środa, 11 marca 2015

rozdział dwudziesty piąty: SZYKUJĘ SIĘ DO TAŃCA Z MROKIEM

Nie wiem jak przetrwałam śniadanie. Myślałam, że nie dożyje kolacji. To było okropne kiedy Hans również mnie zaprosił na bal. Zbladłam i nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Na szczęście, lub nieszczęście, Mrok mnie wyręczył mówiąc mu z kim mam się tam udać. Chłopak zrobił się czerwony z gniewu. Myślałam, że się na siebie rzucą. Na szczęście nie doszło do bójki, ale ja nie miałam wątpliwości kto w takowej by wygrał. Nie śmiałam już się ani odezwać ani spojrzeć na żadnego z mężczyzn. Zjadłam i wyszłam jak najszybciej się dało. A teraz siedzę na parapecie i płaczę. Za Jackiem. Za przyjaciółmi, za Czkawką, moją wielką, wspaniałą rodziną. Czy kiedyś jeszcze ich zobaczę?

-Jesteś smutna? -wzdrygnęłam się kiedy zobaczyłam obok siebie Hansa i pokiwałam przecząco głową ocierając łzy.

-Nie, nie coś mi tylko wpadło do oka. Nie przejmuj się. -odpowiedziałam.

-Jak mam się nie przejmować. Przecież cię kocham. -Hans poklepał mnie po ramieniu.

-Tęsknię za siostrą. -przyznałam pociągając lekko nosem.

-Mogę? -zapytał wskazując miejsce obok mnie.

-Oczywiście. -usiadł, a ja położyłam mu głowę na ramieniu.

-Czemu idziesz na bal z Mrokiem? -zapytał nagle.

-Yyy... nie wiem. -odparłam zaskoczona -Zazdrosny? -zapytałam zadziornie.

-Jak cholera. -wyszeptał bardziej do siebie niż do mnie.

Siedzieliśmy tak przez dłuższy czas wpatrując się w okno. Uświadomiłam sobie, że się zagubiłam. Z jednej strony bardzo kocham Jacka, z drugiej kocha mnie Hans, z trzeciej jest Mrok. Co do tego ostatniego, to nie mam nawet pomysłu co nim kieruje. Wiem tylko, że nie chcę tu być wbrew własnej woli. Źle mi bez mojego białowłosego kretyna.

-Jest szansa, że stąd wyjdę? -zapytałam bez nadziei w głosie.

-Wątpię. -odpowiedział poważnie -No chyba, że uciekniesz ode mnie. -zaśmiał się, a ja zawtórowałam mu z napięciem.

-Nigdzie się nie wybieram. -oznajmiłam i wyprostowałam się -Mógłbyś dać mi chwilę? Muszę się przygotować na wieczór. -zawahałam się -Nie bądź zazdrosny, nie lubię tego.

-Dobrze. -zesztywniał -Ale nie proś mnie o rzeczy nie możliwe. Do zobaczenia najmilsza. -wstał i wyszedł z twarzą bez emocji.

Westchnęłam. Za oknem zobaczyłam ruch. Jakby wielka niebieska plama minęła się w powietrzu z czarną plamą. Zamrugałam. Plamy zniknęły. A może mi się wydawało? Potrząsnęłam głową i wstałam. Muszę coś wymyślić. Niecodziennie chodzi się na bal z panem ciemności.

W mojej głowie pojawił się pomysł. Zmieniłam sukienkę, w której byłam na długą do ziemi granatową suknię. U dołu była zdobiona lekkim szronowym wzorem. U góry pokryłam ją gęsto lodową mozaiką. Ramiączka zniknęły. Suknia miała kilka różnych odcieni niebieskiego, od błękitu do granatu. Włosy upięłam lekko, część kosmyków szczepiłam do góry, a resztę zostawiłam rozpuszczoną. Dodatkowo stworzyłam mały diadem z lodu, który przypominał mozaikę z mojego przebrania. Zerknęłam do lustra. Mało nie krzyknęłam z zachwytu. Efekt był niesamowity.

Nawet nie zauważyłam kiedy upłynęły dwie godziny. Już niedługo mam pójść do sali tronowej i zatańczyć z diabłem. Powinnam się bać, ale nie czułam ani strachu ani skrępowania. Może fakt, że mężczyźni ostatnio nieustannie kręcą się wokół mnie dodał mi pewności siebie. Nie wiem, nie mam czasu teraz o tym myśleć. Idę. Albo teraz albo nigdy. Poprawiłam jeszcze moje blond włosy i dumnie ruszyłam przed siebie. Wyszłam z pokoju i zatrzasnęłam za sobą drzwi.