sobota, 11 kwietnia 2015

rozdział trzydziesty trzeci: JUŻ NIEDALEKO

Szłam przez mrok. Nigdy nie marzłam, jednak teraz było mi zimno. Promienie Księżyca oświetlały mi drogę. Oczy mi się same zamykały, jednak wiedziałam, że nie udałoby mi się zasnąć. Co chwilę odwracałam się. Bałam się, że mnie znajdą. Ciągle nie wiedziałam gdzie jestem. Mam nadzieję, że gdzieś blisko Arendelle albo innego miasta. Przemierzałam kolejne mile. Słońce powoli wstawało. Księżyc jakby ostatnim tchnieniem wskazał mi małą grotę. Schroniłam się tam i ogarnięta swoją bezradnością i zmęczeniem zasnęłam myśląc o Jacku.

~Oczami Jacka~

Po raz kolejny przelatywaliśmy nad Transylwanią. Renifery były zmęczone. North zarządził kilku godzinny popas. Ja jednak nie mogłem usiedzieć w miejscu, bo jak stwierdziła Ząbek mam najprawdopodobniej ADHD. Chodziłem w tę i z powrotem. Próbowałem zebrać myśli. Gdzie on ją może trzymać? Czy jest bezpieczna? Czy Mrok wie, że jej szukamy? Moje rozmyślania przerwał Zając.

-Choć Frost, idziemy jej szukać z ziemi. -oznajmił wstając -Nie mogę już na ciebie patrzeć, w głowie mi się kręci. -i bez słowa nie czekając na mnie ruszył szybko przed siebie.

Spojrzałem na Mikołaja, a ten tylko wzruszył ramionami z dziwnym uśmiechem. Jak robił taką minę to mnie przerażał. Poleciałem za Kangurem. Dogoniłem go dopiero pół mili dalej. Ma facet werwę.

-Hej! Nie zaczekasz na mnie? -zapytałem lekko dysząc.

-Nie. -odpowiedział nie oglądając się za siebie.

-Dobra, czegoś tu nie rozumiem. Czemu mi pomagasz? -zapytałem.

-Pamiętasz śnieżycę, pierwszą na Wielkanoc? Zmieniłeś mój punkt widzenia. Wcześniej myślałem, że zawsze wszystko mi się uda i że jestem wszechmocny. Ale ta śnieżyca sprawiła, że się bałem. Myślałem, że przestaną we mnie wierzyć i że zginę. Stało się oczywiście odwrotnie. Zmieniłem się. Z optymisty zmieniłem się w realistę, może nawet czasami jestem pesymistą. To uratowało mi życie w wielu sytuacjach. Poniekąd zawdzięczam to tobie, a ja zawsze spłacam długi. Po za tym Elsa to też moja przyjaciółka. -zamilkł.

Zatkało mnie. Nigdy nie słyszałem czegoś podobnego.

-Wiesz Jack... -wznowił monolog -Poszperałem trochę. Chciałem się dowiedzieć kto pierwszy we mnie uwierzył. To był Jackson Overland.

-Co... co to ma ze mną wspólnego? -zapytałem łamiącym się głosem.

Spojrzał na mnie i uśmiechnął się.

-Ten chłopak miał siostrę o imieniu Rosie. -przyjrzał mi się -Chyba się już domyślasz kto to był.

Wystrzelił jak z procy przed siebie. Stałem i biłem się z myślami. Rosie? Czy... czy to możliwe? Pokręciłem głową i ruszyłem za nim. Biegł jeszcze szybciej niż poprzednio. Strzeliłem mu pod nogi lodem i zatrzymał się w zaspie po kolana.

-Rosie? -zapytałem szeptem -Czy ten chłopak to... to...

-Ty. -dokończył za mnie -Tak. Ty jesteś Jacksonem Overlandem. Przynajmniej byłeś. -poprawił się.

-Jestem. -stwierdziłem -Jaka była?

-Wspaniała, pełna życia. Bardzo cię kochała. Pożyła siedemdziesięciu paru lat. Dała swojemu najstarszemu synowi twoje imię. -powiedział.

-A ja? Jaki byłem? -zapytałem z gulą w gardle.

-Sarkastyczny, energiczny, potrafiłeś śmiać się ze wszystkiego. Robiłeś sobie ze wszystkiego i wszystkich żarty. Potrafiłeś jednak przeprosić jeśli kogoś skrzywdziłeś. -zamyślił się -Byłeś dobrym chłopakiem.

Zapadło milczenie. On mnie znał.

-Czemu mi wcześniej nie powiedziałeś?

-Bo dopiero niedawno zdałem sobie sprawę jak jesteś podobny do chłopca, który we mnie uwierzył. Jakieś trzy cztery miesiące temu się dowiedziałem. Potem nie było czasu, żeby o tym porozmawiać. -odpowiedział.

Pokiwałem w zamyśleniu głową.

-Czyli ja i ty... się znaliśmy?

-Przyjaźniliśmy. -poprawił Zając -Tak. Byliśmy kumplami. Znałem cię lepiej niż ty sam siebie.

Dobra tym mnie zaskoczył. Znowu kilka minut milczenia.

-Da się to odbudować? -tym razem to ja go zaskoczyłem.

-Może. -odchrząknął -Może tak.

-Spróbujemy? -zapytałem z nadzieją.

-Czemu nie. -uśmiechnął się do mnie -Tylko nie nazywaj mnie kangurem.

-Hahahahahaha! Zapomnij! -zaśmiałem się, a on mi zawtórował.

Śmialiśmy się kilka minut. On szybciej się uspokoił.

-No Jack... trzeba zacząć jej szukać.

Westchnąłem i pokiwałem głową. Ruszyliśmy na poszukiwania. Przeczesywaliśmy zarośla nie wiedząc czego tak w ogóle szukać. Po dwóch godzinach postanowiliśmy wracać do obozu. Może smoki coś znalazły. Minęliśmy jaskinie. Korciło mnie żeby tam wejść. Podszedłem do wejścia, ale Zając mnie ponaglał. Zmierzyłem wzrokiem skalną dziurę i ruszyłem za Zającem. Wróciliśmy i zdaliśmy relację. Okazało się, że wszyscy już się zebrali. Smoki wypatrzyły pewien zamek pełen koszmarów. Chcieli go szturmować, ale Czkawka z Meridą zauważyli, że koszmarne konie przeczesują las. Zupełnie jakby czegoś szukały. Albo kogoś. Postanowiliśmy postawić wartowników przy zamku. Dziś poszedł North z Piaskiem i Flynnem. Pozostali poszli spać, był w końcu był środek nocy. "Już niedaleko. Odnajdziemy cię kochana". Z tą myślą odpłynąłem w odjęcia Morfeusza.

12 komentarzy:

  1. nie no Jack miałeś Elsę tuż pod samym nosem!!! O_O ale niefart! Historia przyjaźni Zająca i Frosta -Wow ^_^

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział! Ale to już wiesz XD czekam na next ·_· plooooooooseee niech jack znajdzie elze w next rozdziale plisss :3 :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale idiota z frosta nie nie obrażam cie wuju. Och akcyja się rozkręca :). Nexta pisz

    OdpowiedzUsuń
  4. Po 1. OMG! Jack i Kangur się zaprzyjaznili, wooooooooow!
    Po 2. Jack! No błagam! Ciebie i Else dzieliły centymetry, a ty co??!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Pisz pisz pisz!!! Czekam na NEXTA WENY!!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham twoje opowiadanie. Zycze czasu i weny.

    OdpowiedzUsuń
  7. Niemal się wzruszylam przyjaźnią Jacka i Zająca ;)

    OdpowiedzUsuń