czwartek, 30 marca 2017

rozdział czterdziesty siódmy: Czy potrafię?

Po kolejnej kolosalnej przerwie powróciłam. Tra ta ta ta tam.... zapraszam do czytania ;)

Terra Tartar Tari Nova



~Oczami Jacka~

Leciałem nie oglądając się za siebie. Czułem, że wszystko to o co walczyłem jest nic niewarte. Ucisk w piersi nie słabnął, a jedynie przybierał na sile. Oczy mnie szczypały. Ból był nie do zniesienia. Zacząłem krzyczeć, ale to nie przyniosło mi ulgi. Leciałem dalej z mętlikiem w głowie. Do tej pory była moim światem, to by ją znowu zobaczyć było moim celem. Było. Dlaczego mi to zrobiła? Czym ją zauroczył? Dlaczego ten durny pies? To jeszcze dałbym radę zrozumieć, ale Mrok? Do cholery, czemu Mrok?! Ze wszystkich ludzi na świecie musiała mnie zdradzić z Mrokiem?! Nie mogłem tego pojąć, jak w ogóle można znieść kogoś takiego, a co dopiero być z nim! Czy zapomniała co zrobił Strażnikom? Co jej zrobił?

Wylądowałem, ale nogi mnie nie utrzymały. Upadłem na kolana, a z piersi wyrwał mi się szloch, którego nie mogłem powstrzymać. Czemu jej nie wystarczam? Czemu nie kocha mnie tak jak ja ją? Chwiejnie wstałem i ruszyłem przed siebie. W oddali zamajaczyła mi moja chatka, którą dostałem od Mikołaja. Wszedłem powoli do środka i usiadłem przed ogniskiem.

To tutaj przyprowadziłem ją kiedy się poznaliśmy. To tutaj opowiedziała swoją historię, a ja moją. To tutaj poczułem coś więcej niż drwinę i chęć do zabaw. To tutaj zdałem sobie sprawę, że chcę o nią zadbać i wytrzeć jej łzy. I rozśmieszać kiedy jest smutna. I być przy niej kiedy by tego potrzebowała.

Ale teraz patrząc na ogień widzę tylko pustkę i zimno. Marznę siedząc przy kominku. Rozejrzałem się otępiałym wzrokiem po chatce. Za cicho, za pusto, za obco, za dużo myśli, za dużo... tęsknoty. Kocham ją. Kocham ją tak bardzo, że to aż boli. Zadrżałem. Bycie daleko od niej niemal fizycznie boli. Świadomość, że ją odrzuciłem rozrywała mi serce, ale tak musi być. Jak mógłbym z nią być kiedy kocha innego, albo innych?

Położyłem się i patrzyłem w sufit. Z całych sił starałem się ją znienawidzić, ale czy naprawdę potrafię?


~Oczami Mroka~

Zniknąłem z polany. Zabolało i to bardzo. Rozumiem, przysięgam, rozumiem ją. Widziałem przecież Elsę w jej wilczej postaci. Wiedziałem, że będzie walczyć za bliskich i o to co uważa za słuszne. Wiedziałem to a pomimo tego zaatakowałem. Ale co miałem zrobić? To przez te kundle Elsa jest teraz jedną z nich. Chciałem zemsty. Miałem do niej prawo. Świat widziałem w czerwieni kiedy przywoływałem do siebie całą nienawiść jaką darzyłem pomioty Księżyca.

Jej oczy. Jej zapierające dech w piersi oczy. Niebieskie jak poranne niebo w letni dzień, jak strumień w górach, jak najczystszy lód. Uspokoiłem się. Sama myśl o mojej pani serca była kojąca. Posmutniałem. Wybrała Mroza. Wybrała mądrze. On jest dla niej lepszy niż ja mógłbym kiedykolwiek być. Nigdy jej nie zranił ani nigdy tego nie zrobi. Będzie z nim szczęśliwa. On się nią zaopiekuje. Jedynie to jest pociechą po dzisiejszym starciu.

Nie jestem jej obojętny, to wiem na pewno. Widziałem szok i przelotną radość w jej krystalicznych oczach. Zobaczyłem smutek kiedy zdała sobie sprawę, że jesteśmy po przeciwnych stronach. Nie jestem głupi, wiem, że nigdy nie pokocha mnie tak jak ja ją. Zaakceptowała mnie i polubiła. Z czasem sztywność i sztuczność jej zachowań zastąpiła szczerość i autentyczność.

Teraz, kiedy siedząc w fotelu pijąc jakiś trunek, doszedłem do wniosku, że Elsa nie musiałaby mnie kochać. Chciałbym tylko żeby była szczęśliwa i mi wybaczyła wszelkie cierpienia jakie jej zadałem. O niczym więcej nie marzę. Może tylko aby ją teraz zobaczyć, ale to niemożliwe ani teraz ani w najbliższym czasie. Albo nigdy. Na tą myśl zadrżałem z przestrachem.

-Elso, miłości mego życia, nie możesz tego usłyszeć, ale wiedz, że zawsze będę cię kochać. Na zawsze pozostaniesz właścicielką mego serca. Zawsze będziesz panią moich myśli. Kocham cię najmilsza nawet kiedy nie mogę cię mieć. -wyszeptałem z zamkniętymi oczyma i lekkim, ale gorzkim uśmiechem. -Bądź szczęśliwa, bo zasługujesz na wszystko co najlepsze w tym świecie.

Kocham ją, ale czy potrafię żyć bez niej?


~Oczami Marsa~

Biegłem. Tylko to się liczyło. Widziałem swoją przyszłość z Luką u boku. Przyszłość, która nigdy nie będzie niczym więcej niż marzeniem. W czym lepszy jest ode mnie ten humanoid? Co ma on czego ja nie mam? Jest człowiekiem? Prychnąłem. Nie chciałbym nim być, to zbyt skomplikowane i pełne bólu i rozczarować. Ale czy moje życie nie jest tego pełne? A ten gość w czerni? Powiedział, że ją kocha. Czy to od niego uciekła? Czemu zobaczyłem w jej oczach ból kiedy to powiedział? Czemu nie ja mogę być tym szczęśliwcem i mieć Lukę na wyłączność? Móc ją strzec i dbać o nią. Czy to nie miłość? Biegłem. Serce wyrywa mi się do niej, ale nogi niosły jak najdalej. I wtedy to we mnie uderzyło. Ja jej już nigdy nie zobaczę. Nogi jakby mi wrosły w ziemię. Boleśnie się zatrzymałem i natychmiast zawróciłem. Muszę ją zobaczyć. Może jest jeszcze szansa, aby ją zatrzymać z kawanan. W ciągu swojego życia jeszcze tak szybko nie biegłem.

Wparowałem do legowiska zdyszany, a część likanów spojrzała na mnie z zaskoczeniem.

-"Luka?" -wydyszałem.

-"Odeszła chwilę po tobie." -odpowiedział mi współczującym tonem mój brat Saturn. -"Chciała za tobą pobiec, ale zatrzymała się po kilku metrach. Jeszcze nie widziałem jej tak smutnej." -dodał zwieszając łeb.

Spóźniłem się. Zrobiłem w życiu wiele głupich rzeczy, ale jeszcze nigdy nie pomyliłem się tak bardzo. Zmarnowałem jedyną szansę. Odeszła, a ja uciekłem. Nie spojrzałem na nią po raz ostatni. Zachwiałem się i upadłem na tyłek. Myśli kłębiły mi się w głowie. Nagle z gardła wydobył mi się jęk, który przerodził się w wycie pełne bólu, żalu i smutku. Chwilę potem usłyszałem drugie wycie obok mnie. Spojrzałem na lewo i zobaczyłem Sage. W jego oczach też zobaczyłem smutek. Cała kawanan straciła dzisiaj nie tylko Ariela i Lucim, ale i moją Lukę. Parę minut później cała sfora wyła za utraconą rodziną, za Luką.

Chciałem być z nią, ale czy potrafię o niej zapomnieć?


~Oczami Czkawki~

Elsa, moja słodka siostra. Chciała tylko wrócić do domu, do Jacka. Ale gdzie teraz jest jej dom? Tu na biegunie w pustym pokoju jej i Jacka czy w Arendelle na tronie? Byłem na nią zły. To mądra dziewczyna, a dała się wciągnąć w takie bagno. Kto wie, może to i było jedyne możliwe wyjście, ale to nie zmienia faktu, że zabawiła się uczuciami tych wszystkich ludzi. Hansowi się należało, Mrokowi może też, ale Jack czy ten cały Mars? Nie powiedziałbym. Z drugiej strony zrobiłbym chyba to samo będąc na jej miejscu. Tak bardzo bym chciał wrócić do tych dobrych dni kiedy byliśmy dziećmi i nie musieliśmy się niczym przejmować. Byliśmy wolni, a zło nie istniało. Przez blisko dwa lata Jack i Elsa szukali się wzajemnie, ale on teraz z nich zrezygnował. Idiota. Czy on nie zdaje sobie sprawy z tego, że ona zrobiła wszystko dla niego, dla nas, dla rodziny?

Merida widząc mnie siedzącego przy oknie podeszła i przytuliła mnie. Westchnąłem wdzięczny za jej dotyk i obecność. Chyba się zakochałem. Uśmiechnąłem się pod nosem. Nareszcie jakiś pozytyw w tym koszmarze. Wszystko powinno wrócić teraz do normy. A to oznacza, że wrócę na Berk. Mam nadzieję, że nie sam. Przyzwyczaiłem się do Strażników i przyjaciół. Nie wiem jak to teraz będzie. Elsa jest zdruzgotana i potrzebuje nas teraz, Jack zresztą też. Moja siostra zawsze dawała radę, ale tym razem zajmie jej to o wiele więcej czasu. Nie wiem jak ją w tym całym bałaganie wesprzeć. Muszę coś wymyślić, nie zostawię jej przecież samej w tym chaosie.

Życie wraca do normy, ale czy ja potrafię?


~Narrator~

Powrót królowej Arendelle okazał się bardziej dotkliwy niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Jack, który próbuje zapomnieć szaleje rozsiewając zamiecie na Grenlandii. Elsa, która musi odnaleźć się w świecie ze złamanym sercem. Mrok, który nadal niezmiennie tęskni i łudzi się, że wszystko się ułoży. Mars, który stara się z całej siły zapomnieć o Luce. Hans, który samotnie zmaga się z wychowaniem dziecka. Strażnicy, którzy starają się pomóc blondynce i opanować białowłosego.

Elsa została na biegunie. Nie potrafiła zebrać się w sobie, aby wrócić na stałe do Arendelle. Królową została Anna, która nawet mając Krisa przy sobie czuje się samotna, ale szanuje decyzję siostry. Zając praktycznie nie odstępuje Elsy na krok. Stał się jej najbliższym przyjacielem. Tylko Księżyc wie jak bardzo go teraz potrzebuje.


~~~~~~~~


Minął rok.

Jack uspokoił się, ale nigdy nie pogodził się ze stratą Elsy. Lata po świecie, ale nawet na moment nie znalazł się w Arendelle czy na biegunie. Tęsknota, którą maskuje niechęcią i nienawiścią do byłej ukochanej, czyni go nieszczęśliwym i oschłym.

Elsa pogodziła się ze stratą Jacka. Uważa, że to była jej wina. Jednak nadal tęskni zarówno za białowłosym jak i Mrokiem i Marsem. Zostawiła z całą trójką część siebie. Mieszka teraz z głównie z Zającem i pomaga mu w przygotowaniach do Wielkanocy. Wychodzi na prostą, choć nie bez problemów i łez. W dalszy ciągu cierpi, ale z każdym kolejnym dniem jest lepiej.

Mrok cały ten czas spędził na rządzeniu w swoim królestwie koszmarów. Rośnie w siłę, ale nie chce wszczynać wojny. Ogranicza się do drobnych spraw, które nie wyrządzają nikomu dużej szkody. Dla Elsy. Nadal trzyma w sercu miłość do złotowłosej. Wspomnienie jej oczu, śmiechu i ich szczęśliwych chwil razem spędzonych trzymają go przy zdrowych zmysłach. Nadal wierzy, że Jack jest z Elsą i ją uszczęśliwia.

Czkawka i Merida są razem. Zanosi się na to, że tak już pozostanie na zawsze. Milo i Kida powitali na świecie swoje pierwsze dziecko, dziewczynkę o białych włosach i brązowych oczach. Anna i Kristoff dobrze sprawują się w roli władców. Mars ochłonął. Związał się z likanką o imieniu Cinta, ale nadal myśli ciepło o utraconej dawno temu Luce.

Żadne z nich nie spodziewa się, że to nie koniec ich zmagań. Szykuje się kolejna tragedia, która albo zjednoczy wszystkich na nowo lub podzieli ich jeszcze bardziej. Nie każdy wyjdzie z tego żywy.

1 komentarz:

  1. Jej nareszcie! Rozdział oczywiście świetny, zresztą jak zawsze. Osobiście czekam na next i mam nadzieję że pojawie się on niedługo. Czekam i życze weny <3

    OdpowiedzUsuń